środa, 4 listopada 2015

Kalendarz pogody czyli chłopaki testują

  Po raz pierwszy zostaliśmy poproszeni o naszą opinię na temat produktu. Zwykle, jeśli o czymś pisałam, to z własnej inicjatywy i często bez wiedzy producenta/autora/właściciela ocenianych produktów, miejsc czy marek. Tym razem jest inaczej. Nie da się ukryć, że czuję się zaszczycona.
   Jakiś czas temu otrzymaliśmy paczkę z magnetycznym kalendarzem pogody po angielsku na powierzchnię magnetyczną. Nadawcą była Pomysłowa Mama. Niezwykła kobieta. Mama czwórki dzieci. Pomysłodawczyni i autorka nie tylko magnetycznych kalendarzy pogody w dwóch wersjach językowych, ale też tablic obowiązków czy zegarów edukacyjnych. Tak, tak, są takie mamy. Pełną ofertę znajdziecie oczywiście na stronie Pomysłowej Mamy, a kupując jej produkty macie pewność, że są zaprojektowane przez doświadczoną mamę i przetestowane przynajmniej na czwórce najostrzejszych krytyków. Nasz kalendarz pogody też taki jest.
   Przede wszystkim ładny. Już wiele radości sprawiło chłopcom samo jego rozpakowywanie i przygotowywanie poszczególnych elementów.


      Kalendarz jest na folii magnetycznej. Niech Was nie zwiedzie nazwa. To nie wiotka folijka, tylko dość sztywna płytka, którą można przyczepić do każdej metalowej powierzchni. Lodówka czeka na tablicę obowiązków, którą kupimy, jak chłopcy podrosną. Kalendarz znalazł więc miejsce na tablicy chłopców. Tablicę mamy blisko okna, więc można na bieżąco kontrolować stan pogody.


    Magnetyczne są też wszystkie pozostałe elementy: cyferki do oznaczania daty, nazwy dni tygodnia i miesięcy oraz symbole przedstawiające pogodę i pory roku. Nie bójcie się, to nie jest zabawka "mam tryliard małych elementów, które znajdziesz w całym swoim obejściu". Pisałam już, że autorką jest doświadczona mama. Wszystkie niepotrzebne w danym momencie elementy można nie tylko przyczepić do kalendarza, one mają na kalendarzu swoje wyznaczone miejsca. Całość prezentuje się więc bardzo estetycznie.
     Rysunki przedstawiające pory roku czy zjawiska pogodowe są ładne i czytelne dla maluchów. Nazwy miesięcy mają dobrane odpowiednie tło kolorystyczne w zależności od pory roku. Tutaj też skojarzenia są jasne, np.: miesiące zimowe - niebieskie, wiosenne - zielone.


       Wszystkie napisy są po angielsku. Chłopcy od początku wiedzieli o tym, bo czytać jeszcze nie potrafią. I sami chcą, żeby im czytać po angielsku. I po angielsku też powtarzają. Wychodzą z tego często polsko-angielskie zdania typu: "Mamusiu, dzisiaj jest sunny". Ale to przecież nie szkodzi. Zwykle poprawiamy i mówimy całe zdanie po angielsku. Myślę, że nawet jeśli trzy- czy czterolatek zapamięta "tylko" nazwy zjawisk pogodowych, pór roku czy dni tygodnia i miesięcy po angielsku, to już naprawdę bardzo dużo.
     A przyznam się, że nastawiona byłam nieco sceptycznie. Taki pic na wodę, fotomontaż. rodzice kupują i uspokajają sumienie, bo cieszą się, że dziecko się wielce uczy angielskiego. Ale ono się naprawdę uczy. Oczywiście, że nie samo. Pomoc rodzica jest niezbędna. Ale kalendarz mobilizuje do tej nauki, do poznawania słówek, a nawet pierwszych rozmów po angielsku. No w końcu umiejętność rozmowy o pogodzie jest bardzo ważna! Pierwszy smal talk.


    Kalendarz jest dobrej jakości. Mamy go już parę miesięcy i ciągle ma się dobrze. Kolejny powędrował do przedszkola Janka, gdzie dzieci mają każdego dnia język angielski. I też ma się świetnie.
      No a teraz się doczepię, że nie było tak nudno. Brakuje nam co jakiś czas kwadracika z napisem "foggy" i mgłą. Ale tylko czasami.


      Kalendarz polecam z czystym sumieniem.
      A Pomysłowej Mamie gratuluję pomysłu i dziękuję za zaufanie.

        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz