czwartek, 30 kwietnia 2020

Pandemia. Dzień 50.

50 dni minęło.
Ile jeszcze? Tego nie wie nikt.
Nie uczciliśmy tej okrągłej liczby. 
Ale dzień był nieco inny od pozostałych. Rano, po śniadaniu poszliśmy na spacer w poszukiwaniu "kałużek" jak mawia Jerzo. Poszukiwania były skuteczne.
Po powrocie do domu Jerzykowi wylewaliśmy wodę z kaloszy.

Na drogę wziął kromkę z serem.


























Kolejna nowość w kwarantannie: lekcje pianina online. W końcu się udało. I od razu pełen sukces. Okazało się, że Janek nie zapomniał gam ani pasaży. I nawet Julek dołączył i też pograł. 
Spotkanie z dawno niewidzianą kochaną nauczycielką sprawiło chłopakom mnóstwo radości.



Prognozy straszyły deszczem, ale się nie sprawdziły. I większość dnia spędziliśmy na dworze.


Jerzyk z Julkiem zrobili mini stracha na wróble.


Janek przygotował maskę Mozarta - to zadanie z sobotniego Muzykodromu. I przy okazji sam na chwilę stał się Amade.










Po południu Janek i Julek pojechali z tatą do parku, a Jerzo z mamą poszedł na spacerek na rowerek.












środa, 29 kwietnia 2020

Pandemia. Dzień 49.

Od rana w ogrodzie.



Po śniadaniu chłopcy z mamą wybrali się na Goruszkę. Na piknik. Prognozy straszyły popołudniową ulewą. Chcieliśmy zdążyć przed deszczem. Udało się!




































A maseczki Janek i Julek dostali od "Bajki Pana Kleksa" za narysowanie portretów Pana Kleksa.









Obiad był oczywiście w ogrodzie, a potem rowery, czytanie, bieganie, układanie... 
Do domu wróciliśmy dopiero, gdy rozpadało się na dobre. Była burza, nawet trochę gradu popadało. Jednak zanim lunęło tak solidnie, chłopcy biegali w deszczu, a nawet zjedli gorące kromki chleba z masłem w ogrodzie.