wtorek, 30 listopada 2021

Pandemia. Dzień 618.

 Rano rozwożenie do szkoły i przedszkola, a potem mama do Propera na spotkanie z koleżanką.



Po południu zgarnianie ekipy do domu, obiad i gitara Janka.

poniedziałek, 29 listopada 2021

Pandemia. Dzień 617.

 Pierwszy dzień adwentu w przedszkolu i szkole. Czyli spirala adwentowa u Jerzyka i Julka, bo czwarte klasy już "za stare" na takie atrakcje.


Dla Jerzyka było to ogromne przeżycie. Pierwszy raz brał udział w spirali adwentowej w przedszkolu (rok temu z powodu lockdownu robiliśmy spiralę w domu). Dziś nie szedł z szatni do sali jego grupy, tylko na górę. Dopiero, gdy zebrały się wszystkie dzieci, poszły razem z ciociami do sali grupy Jerzyka. 
A tam była piękna spirala z gałązek, zasłonięte okna i świeczki w jabłuszkach dla każdego. Dzieci zapalały świeczkę i szły wzdłuż spirali. Ustawiały świeczkę w wybranym miejscu. Wszystko przy śpiewie piosenek adwentowych.
Potem takie jabłuszko i świeczkę zabiera się do domu.
Jabłuszko do zjedzenia. A świeczka będzie na naszym świątecznym stole.


A poza tym oczywiście angielski i ścianka - jak to w poniedziałki. 
A gdy starsi bracia byli na ściance, Jerzyk z mamą robił naleśniki.


Powstały też listy do Świętego Mikołaja. I zostały wysłane - złożone pod wycieraczką.







niedziela, 28 listopada 2021

Pandemia. Dzień 616.

 Niedziela. Leniwa. I pięknie. Tak też czasem trzeba. Albo nawet częściej niż czasem.

Pół dnia w piżamach.

I Janek zrobił sobie kaiserschmarren na śniadanie.


Pograliśmy w Monopoly. Nawet Jerzyk grał (z mamą w drużynie).




No i zapaliliśmy pierwszą świecę adwentową.

I mama była w teatrze Banialuka na spektaklu "Proces".

Rewelacja. Niesamowita realizacja. 

Niezwykła scenografia: pokoje pełne półek wypchanych książkami, aktami, pismami, ubraniami. Wśród nich miota się, usiłując znaleźć wyjście z sytuacji, Józef K. w różowych spodniach. Absurd goni absurd. A nad wszystkim czuwa trochę jak Mały Brat ogromny różowy krasnal.

Wspaniała gra aktorska. Cudownie przygotowany spektakl.


sobota, 27 listopada 2021

Akuku

Od dawna chciałam tam zabrać Jerzyka, ale ciągle coś... 

Wejściówkę do Akuku wylicytowaliśmy w aukcji dla ciężko chorego Kajtusia z Jaworza.

Historię Kajtusia, a przede wszystkim możliwość wsparcia zbiórki macie na stronie fundacji SiePomaga. Wierzę, że nie pozostaniecie obojętni i wspomożecie naszego sąsiada chociaż złotówką.

A tymczasem Jerzyk w końcu dotarł do Akuku.

Byliśmy o dobrej porze, bo o 15, kiedy w większości domów jest obiad. W sali oprócz Jerzyka było jedno dziecko. Było więc cicho i spokojnie. Wszystkie zabawki były do dyspozycji.

Sala zachwyca.

Jest cudnie urządzona, przemyślana w każdym calu. Jest jasna i czysta. I ciepła. Nie marznie siedzący rodzic ani bawiące się na podłodze dziecko. Jerzyk był w bawełnianych, cieniutkich spodenkach i koszulce z krótkim rękawkiem. I było mu idealnie.

W przedsionku znajdziecie półeczkę na buty. Następnie, za kolejnymi drzwiami są szafy na ubrania - świetny pomysł, bo nie ma bałaganu. Nie ma stosu kurtek i czapek. Jest estetycznie.


No i w końcu sala zabaw połączona z niewielką, przytulną częścią kawiarnianą. W kawiarni monitor, na którym widać, co dzieje się w sali. Wszystko też słychać, bo kawiarnię od części zabaw oddziela niskie przepierzenie.

Wszystko jest drewniane. Są brzozy, hamak, namiot, stoliki do rysowania i układania, stolik do budowania torów lub autostrady, samochodziki i pociągi, półeczki z książkami, zabawkami, instrumentami, staw do łowienia rybek, sensoryczne kafle do chodzenia i badania ich stopami i rączkami.... 





































Pojazdy.


I domek, do którego trzeba wejść po schodkach, a wyjść można, zjeżdżając ze zjeżdżalni. I jest w nim wszystko. Można kroić, miksować, zaparzyć kawę, ugotować, co się chce, prasować, powiesić pranie, a na końcu pozamiatać i umyć podłogi.












No i kawiarnia. Duży wybór kawy. A kawa smaczna. I jest mleko roślinne! 






Zdrowe słodycze i przekąski. Niewielki wybór ciast. Skosztowaliśmy sernika pieczonego bez cukru, na stewi. Tak pyszny, że wzięliśmy chłopakom na wynos.

I jeszcze przestronna, ładna, czysta toaleta. Z przewijakiem, pieluszkami, stołeczkami dla maluchów.

Niełatwo było nam opuścić to miejsce. Z czasem, około 17, zaczęło przybywać klientów. Nie było jeszcze ciasno, ale dzieci coraz więcej.


Wychodząc, Jerzyk wciąż pytał, kiedy znowu pojedziemy do Akuku?

Wymyśliliśmy, że może Święty Mikołaj przyniesie mu w prezencie bilet do Akuku. Tylko trzeba napisać list.

Jeszcze w kurteczce Jerzyk poprosił starszych braci, by napisali w jego imieniu list do Świętego. Właśnie z prośbą o bilet. Julek od razu zabrał się do pracy. Pierwszy list do Mikołaja w tym sezonie gotowy.