niedziela, 25 marca 2018

Niedziela we dworze

   Że jest smacznie, miło, elegancko i profesjonalnie, to już pisałam. Dlatego lubimy restaurację Dwór Świętoszówka.*
   Tym razem wybraliśmy się w niedzielę. Na rodzinny obiad. 
 Zarezerwowany, ładnie nakryty stół już na nas czekał. Chłopaki dostali meny dziecięce ze smerfnymi potrawami i łamigłówkami na odwrocie. 


    Menu dzieci dostają na drewnianej podkładce z kredką, więc od razu mogą się brać do pracy. Nie zabrali się. Pognali do niedawno wyremontowanego pokoju zabaw, gdzie na dzieci, jak co niedzielę, czekały panie animatorki. My trafiliśmy na wielkanocne zajęcia praktyczno-techniczne i malowanie twarzy. Panie są przemiłe, zaangażowane, uważne i otwarte na dzieci. Chętnie odchodzą od swoich stanowisk, gdzie mogłyby sobie posiedzieć, podczas gdy dzieci zajmują się wycinaniem czy kolorowaniem. Bawią się z dzieciakami na podłodze, grają w gry, rozmawiają. Zajmują się.







   
    Jerzyk też miał, co robi.







    Powróćmy do menu. W końcu to post o restauracji. Julek zamówił przepyszną margheritę (dotychczas był to dla mnie oksymoron), a Janek - burgera. Usunął z niego sałatę ("nie lubię tej kapusty") i czerwoną cebulę ("za ostra") i pochłonął resztę.



    Na deser - lody waniliowe serwowane w niezwykłej oprawie. I tu dziękujemy panu kelnerowi, który uprzedził nas o "czarach" i poczekał, aż sprowadzimy chłopców z sali zabaw, żeby nie przegapili ani momentu magii.





    Nasze, "dorosłe" potrawy były takie jak zwykle: smaczne i ładnie podane.
    Ponieważ pogoda dopisała. "zaliczyliśmy" jeszcze plac zabaw.








    Jeszcze wrócimy. Na pewno.


*Dwór Świętoszówka ma też grill bar samoobsługowy z rewelacyjną pizzą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz