niedziela, 4 sierpnia 2019

Hotel Klimczok

W piątek zapakowaliśmy całe towarzystwo do samochodu i powiedzieliśmy, że jedziemy na wycieczkę. Po 15 minutach jęczenia "Ale prosimyyyy, dokąd?" zdradziliśmy, że celem jest Szczyrk. Po kolejnych 15 - że Klimczok. Nie mogli uwierzyć, że jedziemy na szczyt Klimczoka: "Ale serio Klimczok?!". Gdy zauważyli drogowskaz do hotelu Klimczok, wszystko stało się jasne. "Będziemy tu spali? Możemy?"
Możemy, bo zarezerwowaliśmy już wcześniej dwa noclegi tak, by urodzinowy weekend Janka spędzić na rodzinnym wyjeździe.


Z obsługą hotelu ustaliliśmy też wcześniej, że Janek będzie miał słodką urodzinową niespodziankę w sobotę podczas urodzinowego śniadania.
Ale o tym chłopcy nie mieli pojęcia.





W sobotę rano, w dzień urodzin Janka mieli więc ogromną niespodziankę, gdy kelnerzy wnieśli dla każdego z nas szarlotkę z lodami - dla Janka ze świeczką. Jerzo na widok świeczki zaintonował "Sto lat". To przemiły prezent od hotelu. Dziękujemy!

HOTEL
Wystrój hotelu mógł się podobać w czasach "Dynastii". Nas nie zachwycił. Wnętrza wymagają odświeżenia. Przydałaby się jeszcze jedna (albo i nawet dwie) winda. Jest jedna, na którą czeka się całą wieczność. Ruch to zdrowie, ale jednak wchodzenie na  6. piętro z dwulatkiem można sobie darować - w końcu to wczasy.


OBSŁUGA
Niezwykle miła i pomocna. Każda sprawa była załatwiona sprawnie, bez zbędnego szumu. Nieważne, czy dotyczyło to pokoju (uśmiechnięta pokojowa pojawiła się w minutę) czy "wypadku" w restauracji (kelner uspokoił synka, że nic się nie stało i wszystko posprzątał w sekundę po zdarzeniu) czy spraw w recepcji. Wszyscy uśmiechnięci, nienachalni. Sporo osób z Ukrainy. Niektóre miały problemy ze zrozumieniem polskiego, ale bardzo się starały i nadrabiały uśmiechem.

POKÓJ
Zarezerwowaliśmy standard lux, bo niedawno odnowiony i z klimą. Dla 5 osób dość mały, ale nie było źle. Zresztą prawie nie spędzaliśmy czasu w pokoju.
W pokoju jest czajnik i zestaw do kawy i herbaty.
Balkon bez mebli. Mokrych rzeczy po basenie, ręczników łazienkowych nie ma kompletnie gdzie suszyć - brak kaloryfera-suszarki w łazience, brak suszarki na balkonie. Zimą to musi być dramat (rzeczy po nartach/sankach +po basenie+po kąpieli pod prysznicem). Lodówka-mini bar nie chłodzi. No i łóżko... W życiu nie spałam na tak twardym i niewygodnym materacu.
No i nie był do końca posprzątany... Przesuwaliśmy łóżka, żeby było więcej przestrzeni, a pod łóżkami znaleźliśmy sporo "pamiątek" po poprzednich gościach: paluszki, ciasteczka, papierki...
Za to piękny widok. I zaciszna okolica. Nie czuliśmy, że jesteśmy tak blisko centrum Szczyrku.


ATRAKCJE
Na zewnątrz są dwa place zabaw, jeden z nich dla mniejszych dzieci. Całkiem fajne, ale mało korzystaliśmy, bo nie było potrzeby.






Wewnątrz budynku jest sala zabaw z dwupoziomową konstrukcją i mini kącikiem dla maluszków.  Jest czysta i zadbana.





Tam chłopcy świetnie się bawili. Chociaż sama sala w sobotę przy największej liczbie gości okazała się zbyt mała na tę ilość dzieciaków i rodziców. Zwłaszcza dla pilnujących rodziców brak miejsca. Bo w sali animatorek ani opiekunów hotelowych nie ma i dzieci nie można tam pozostawić samych.
Basen, a właściwie cały kompleks nazwany szumnie "Termy". Nazwa obiecuje ciepłą wodę. Szału nie ma - woda jak w każdym hotelu, ok. 25 stopni. Przez 3 dni pobytu jedyna atrakcja brodzika tzw. grzybek była wyłączona. Włączono ją na naszą prośbę, trzeciego dnia. Basen jest maleńki jak na taki hotel. W weekendy jest w nim ciasno.








Chłopcy bawili się jednak świetnie. Największą atrakcją - zwłaszcza ulubioną przez Jerza - była tzw. "rzeka" z możliwością wypłynięcia na zewnątrz.
Nie ma ratownika. Są za to ponaklejane informacje, że z basenu korzysta się na własną odpowiedzialność, a dzieci mają być pod opieką rodziców.
Przy saunach brakuje bali do schładzania się.
Animacje i pakietowe atrakcje nas nieco rozczarowały. To, co hotel obiecuje na stronie to jedno. Co jest naprawdę, to drugie. Oczywiście, że hotel ma prawo do zmiany programu itp. itd. No ale jakaś przyzwoitość wymaga aktualizacji na stronie. Tak więc animacje były tylko raz dziennie, w porze kolacji najczęściej (18:00 - 20:00), w ciągu 8 dni nie przewidziano obiecywanych na stronie: Poranków na wesoło, Podróży do krainy bajki, Akademii kulinarnej czy seansów filmów dla dzieci. Lodowe happy hour (o 20:00 - sic!) odbywa się tylko dwa razy w tygodniu. Mini disco to tez nie dyskoteka dla dzieci, żadne tam tańce, tylko zajęcia z paniami: trochę w kółeczku na siedząco, trochę na stojąco. Co kto lubi...
W piątek po 1,5h oczekiwania (krążenia między klubem Grota, gdzie odbywały się animacje, a pokojem) chłopcy doczekali się zamykania w wielkiej bańce. Im się bardzo podobało.










RESTAURACJA i posiłki
Jedzenie jest smaczne i bardzo urozmaicone. Mieliśmy śniadania i obiadokolacje (w formie bufetu szwedzkiego) oraz zupę dla dzieci w południe serwowaną w pubie. Wybór dań wegetariańskich jest niewielki, ale nie było dramatu. Wegańskich właściwie brak (poza świeżymi warzywami i owocami czy pieczywem). Dla dzieci jest specjalne menu - można zamawiać u kelnera i posiłek jest serwowany do stolika. Chłopcy oczywiście z tego skorzystali i byli bardzo zadowoleni. Naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie. Widać, że szef kuchni się stara i potrafi gotować. Np. śniadania to coś więcej niż tylko jajecznica i kiełbaski. Chociaż do "Primavery" w Jastrzębiej Górze jeszcze daleko.
Rozczarowała nas niestety tzw. biesiadna kolacja góralska w przyhotelowej Karczmie. Nikt niczego nie obiecywał, to tylko nasze wyobrażenia. ALE po świetnej obiadokolacji poprzedniego dnia w restauracji spodziewaliśmy się w Karczmie czegoś naprawdę WOW. Było jak w zwykłej przydrożnej karczmie w okolicy. Jedna pani serwowała grillowaną kiełbasę, karczek i chyba drób oraz oscypki. Poza tym kwaśnica, pstrąg (pyszny!) i kiełbasa. Oraz możliwość upieczenia kiełbasy na ognisku. Dla wegetarian: dramat. Muzyka w tle: Modern Talking i disco lat 90tych (sic!). Już nie mówię, że liczyliśmy przy takiej cenie za pobyt i w takim hotelu (to pakiet wakacyjny) kapeli góralskiej na żywo i fajnego klimatu. No chociaż góralskie przyśpiewki z płyty by się przydały. Ja inaczej rozumiem "kolację biesiadną".


Hotel nie jest zły. Z pobytu jesteśmy zadowoleni, zwłaszcza chłopcy. Obsługa przemiła, co podkreślam, bo wcale nie jest tak często spotykane.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz