Mama została zaproszona do udziału w sesji.
Dość niecodziennej. Ale lubi wyzwania.
I napisała potem tak:
"Rok temu nawet bym nie pomyślała o takiej sesji. No dobra, pomyślałabym, ale zaraz odrzuciłabym tę myśl.
Po pierwsze za gruba. Po drugie za stara. Po trzecie sesja za odważna. I w ogóle no jakto?
Ale dojrzałam. Nie tylko do sesji buduarowej. Dojrzałam tak w ogóle. Dorosłam. Czas najwyższy, jak się ma 37 lat.
Jestem tu i teraz zadowolona z siebie. Coraz lepiej mi ze sobą. I nawet siebie lubię. A najważniejsze, że kompletnie mnie nie obchodzi, czy się komuś podobam, czy nie.
To był proces.
Urodziłam troje dzieci (nie bez przygód, ale to nie o tym tekst; tylko proszę - wspierajcie WOŚP!).
Trzech synów.
Zaczęłam chodzić wyłącznie w spódnicach i sukienkach - żeby trochę zrównoważyć ten męski pierwiastek w domu. No i fajnie się czuć kobieco na co dzień. Zwłaszcza, że nie pracuję zawodowo. Nie wystroję się więc do pracy, a nie chciałam gnić w domu w dresie.
Gdy najmłodszy miał rok (a pozostali 5 i 7 lat), mąż miał operację kolana. Nie miałam czasu na nic, siły jeszcze mniej. I przestałam farbować włosy. W końcu od niedawna mam już swoje naturalne. Siwe. Pieprz i sól - jak mawia pewna Dobra Dusza. I uwielbiam te moje siwe włosy!
Zawsze coś ćwiczyłam (do samego porodu jogę), ale zawsze też miałam problemy z prawidłowym odżywianiem. Niby zdrowo, ale zawsze albo za dużo. Albo za mało. Po trzeciej ciąży pomogła mi dietetyczka. Schudłam i udało mi się utrzymać osiągniętą wagę.
Ale po 3 latach zachciało mi się więcej. Wróciłam do dietetyczki.
Ćwiczę każdego dnia. Praktykuję też jogę.
Trzymam dietę (jem, co lubię, ale tyle, ile trzeba).
I wyglądam jak chcę. Bikini nie założę (po trzech ciążach i zbędnych kilogramach skóra na brzuchu nie wygląda rewelacyjnie), ale wcale nie chcę.
I lubię moje zmarszczki.
I realizuję marzenia. Uczę się hiszpańskiego. Piekę chleb na zakwasie i gotuję domowe obiady. I co rano pakuję do śniadaniówki coś ekstra, ale coś domowego. Czasem nawet uda mi się przeczytać książkę.
I cieszę się, że mogę to wszystko, co powyżej. Doceniam to.
Kiedyś usłyszałam, że wyglądam jak “stara Indianka” i to nie miało być miłe.
Ale tak. Pewnie tak wyglądam. I dobrze mi z tym.
A mądrość starej Indianki jest marzeniem.
Dorosłam. Dojrzałam.
Do takiej sesji też."
Wrzucam tu kilka zdjęć:
Zdjęcia znajdziecie na stronie Patka Martyniak Fotografia naturalna.
A na sesji było fantastycznie. Czasem nawet śmiesznie. Patrycja jest cudowną osobą i zapewniła wspaniałą atmosferę. I okazało się, że pozowanie to niezła gimnastyka - przydała się praktyka jogi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz