niedziela, 9 lutego 2020

Bajka Pana Kleksa po raz drugi

  Zaproszenie do Bajki Pana Kleksa było pod choinką. Chcieliśmy jechać w ferie, ale mamy zasadę, że nie roznosimy naszych wirusów po salach zabaw. Poczekaliśmy więc na kolejną super okazję - dzień urodzin Julka.
  Jak się okazuje, wprowadzono nowy zwyczaj i w weekendy jest tylko możliwe zwiedzanie z  Panem Kleksem lub innym przewodnikiem. Nie ucieszyło nas to, ale nie było wyjścia.
   Rozumiem, że są dzieci, które lubią lub muszą być oprowadzane. Sama widziałam już dziecko, które spędziło w rewelacyjnej sali zabaw 5 minut bez animatora i poskarżyło się rodzicom, że się nudzi, bo tu nie ma, co robić. Więc bywa i tak. Chłopcy lubią najbardziej bawić się sami. Wystarczy dać im "wybieg" (kawałek trawnika, las, plac zabaw, salę zabaw) i święty spokój. W momencie wymyślą zabawę. A w takiej sali zabaw jak Bajka Pana Kleksa nie można się nudzić. A jak się zna na pamięć książki Brzechwy i filmy Gradowskiego, to pomysły na zabawę przychodzą same.
    No nic, ale zaczęliśmy z przewodnikiem. Właściwie z panią przewodniczką. Bardzo sympatyczną, cudnie ubraną (świetny uniform!) młodziutką dziewczyną. Dla dzieciaków (a nawet dorosłych), którzy byli w Bajce pierwszy raz - fajna sprawa. Niestety chłopaków średnio zainteresowały zadania, szukanie wskazówek itp. Mieli to wszystko za sobą. Doskonale wiedzą, gdzie ukryte są sekrety Pana Kleksa. Oni chcieli się pobawić. Sami. Pani naprawdę bardzo się starała ich zachęcić, robiła wszystko, co w jej mocy. I nie jest jej winą, że się nie udało. Trudno wymagać zaangażowania w poszukiwania od kogoś, kto wie, gdzie zguba jest ukryta.




















   Na szczęście mogli bawić się sami. I byli przeszczęśliwi. Czasem sprawdzali, co robi "nasza" grupa, dołączali do jakiegoś zadania (np. na Planecie Fantazji).
    Z radością też odwiedzili Złomowisko Robotów, które na początku grudnia jeszcze nie było otwarte.

       No i oczywiście Kawiarnię Meluzynę. Obowiązkowy punkt programu. Cieszy fakt, że kawiarnia rozszerzyła asortyment o niesłodkie przekąski. Rewelacja, bo można je potraktować jako "przedobiad" (albo nawet wyjątkowy obiad) lub kolację w zależności od pory dnia. 




        W sklepie też cuda. Piękne koszulki (chłopcy swoje dostali od Świętego Mikołaja), ale też porcelana i mój hit hitów: książkowe wydanie 3 części Pana Kleksa z ilustracjami Szancera.

      A najbardziej cieszy, że Bajka trzyma poziom. Dwa miesiące minęły od otwarcia. Sala zabaw wciąż jest czysta i zadbana. Toaleta dla rodziców z maluchami czysta i zaopatrzona w pieluszki, chusteczki, nakładkę. Pracownicy wciąż sympatyczni, uśmiechnięci i zaangażowani. Kawa pyszna.

      Będziemy wracać. Janek i Julek wciąż się tam świetnie bawią. A Jerzo - coraz lepiej. W końcu dorośnie do zwiedzania z przewodnikiem i do książek o Kleksie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz