Cały dzień spędziliśmy w Santa Ponça z babciami.
Najpierw jednak Palma de Mallorca - żeby kupić chleb w najlepszej piekarni świata, czyli UCO. Chleb dla babć także. Chciały zabrać go do Polski.
Pojechaliśmy tym razem wszyscy. Tato wydobrzał, więc był z nami. Podróż, a właściwie poszukiwanie miejsca parkingowego okazało się dłuższe niż myśleliśmy. Nie mieliśmy pojęcia, że w Santa Ponça organizowany jest wyścig kolarski i ulice są pozamykane. Ale udało się, po dobrych kilkunastu minutach kluczenia po miejscowości.
Zaczęliśmy od zawiezienia chleba, a potem wszyscy poszliśmy na plażę. Tam chłopcy najpierw z mamą, a potem z tatą popływali na rowerze wodnym.
Był też piknik na plaży, budowanie, pływanie...
Potem - obowiązkowo - lody!
I jeszcze cymbergaj.
A potem poszliśmy do babcinego hotelu. Na basen. I ciąg dalszy pikniku. A jakże!
Do domu wróciliśmy wieczorem.
Jutro ostatni dzień pobytu babć z nami. Strasznie nam szkoda... Ale cieszymy się, że się udało!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz