niedziela, 2 sierpnia 2020

Pandemia. Dzień 144.

Od rana chłopcy wiedzieli, że coś się święci. Szeptali między sobą, kombinowali. dopytywali, kiedy TO COŚ się stanie.
Stało się po 11. Wyruszyliśmy do Villi Landhouse w Leszczynach koło Białego Dunajca.
Po nieco ponad dwóch godzinach podróży znaleźliśmy się w pięknym miejscu z niesamowitym widokiem. Sam dom też jest cudny. I świetnie wyposażony.










Po obiedzie wyruszyliśmy na Wierch Poroniec, gdzie zaparkowaliśmy samochód (opłata 25 zł). Z parkingu zielonym szlakiem poszliśmy na Rusinową Polanę. Trasa ma nieco ponad 3 km. Jest łatwa, łagodna. Idzie się bardzo przyjemnie. Dobrą połowę drogi przez las, więc upał tak nie doskwiera. Z wózkiem o małych kółeczkach może być ciężko, bo droga jest kamienista, czasem piaszczysta. 
Jerzo szedł ponad 2 km na nogach, potem u taty na plecach w nosidle.







































Na Rusinowej Polanie zrobiliśmy piknik. Zjedliśmy też serki prosto z bacówki.



















Cała wyprawa od wyjścia z samochodu do powrotu do niego zajęła nam niecałe 3 godziny. Sama wędrówka to godzina w każdą stronę.
A po powrocie kąpiel i spanie. To chłopcy.
Rodzice przygotowywali dom na jutrzejsze urodziny Janka.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz