poniedziałek, 24 sierpnia 2020

Pandemia. Dzień 166.

Logopeda. Śniadanie. I wycieczka na zaporę w Wapienicy: Janek, Julek, Jerzo i mama. 
Chyba ustanowiliśmy rekord w najwolniejszym wejściu: trasa z przystankami wymuszonymi przez Jerzyka oraz zbaczaniem z drogi zajęła nam godzinę.
W dół szliśmy nieco krócej. Ale też niekrótko. Po drodze ratowaliśmy żuczka i dżdżownicę.
Nie szkodzi. Liczy się droga, a nie cel. I nagroda na końcu w postaci lodów w kawiarni Ulubiona.
A cel został osiągnięty. Dotarliśmy do Krzywej Chaty. Tam tylko mama weszła po pieczątki do książeczek. Na murku chłopcy zjedli prowiant, napili się wody i ruszyliśmy w dół.
Była też przykra przygoda: podczas jedzenia lodów Janka użądliła pszczoła. Na szczęście zawsze mamy ze sobą apteczkę. Żądło usunęła mama pęsetą, jad wyssał aspivenin. Ranka została zdezynfekowana. Do wieczora już nawet nie bolała.

































Parking pod zaporą jest bezpłatny, w tygodniu miejsca znajdziecie bez problemu. Do zapory i Krzywej Chaty prowadzi asfaltowa szeroka droga. Trzeba uważać na samochody. Tylko takie z upoważnieniem mogą tam jeździć, ale jednak. My podczas naszej przydługiej wędrówki spotkaliśmy kilka, w tym wielką ciężarówkę do przewozu drewna. Są też rowerzyści. I wyprawa rowerowa to też fajny pomysł!
Od Krzywej Chaty można iść dalej, np. na Szyndzielnię.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz