Chłopcy do placówek, mama na hiszpański, potem po prezenty urodzinowe dla Julka, no i po chłopaków.
Obiad. Tato do Cieszyna (bo szpital nie wydał wczoraj pełnej dokumentacji) i do Brennej.
Popołudnie nie było jednak wesołe. Okazało się, że chorująca od kilkunastu dni rybka Julka, niestety umarła.
Urządziliśmy pogrzeb w ogródku.
Julek przygotował nagrobek.
Żegnaj, Rybko!
A poza tym okazało się, że dziś jest Dzień Ciasta Marchewkowego. Wycisnęliśmy więc sok z marchwi, a z tego, co zostało po wyciskaniu upiekliśmy ciasto marchewkowo-kakaowe według przepisu z książki "Ciasta, ciastka i takie tam".
PYCHA!
Będzie na jutro do szkoły!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń