Chłopcy do placówek, a rodzice na wielki spacer. Do centrum Palmy. Pieszo. Do Mama Carmen's na śniadanie. Cudo! Przepyszne, świeżutkie. Wegańskie. Chyba rodzi się nowa tradycja.
A po szkole zgarnęliśmy tatę z domu i na plażę!
Cala Portals Vells.
Dojazd niezły. Parking - niełatwy. Czekamy, czy dostaniemy mandat za pół legalne parkowanie.
Zatoczka piękna!
Na plaży piknik. Z gośćmi - nieproszonymi. Mewa albo inne morskie ptaszysko i multum gołębi. My ich nie dokarmialiśmy. Za to byli plażowicze z litościwymi sercami. Nie skończyło się to dobrze, bo gdy tylko weszli do wody, gołębie obsiadły ich koc i zjadły wszystko, co znalazły.
Janek, Julek i tata pływali z maskami. Wrócili zachwyceni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz