Ostatni poranek na Rusinowej Polanie. Smutno nam okrutnie. Wrócimy za rok, ale to marna pociecha.
Chłopcy w rozpaczy. Zwłaszcza, że nie wiedzą o niespodziance. Myślą, że wracamy do domu, a my tymczasem do Radawy.
Po drodze: lody w Ustrzykach Dolnych i obiad w Przemyślu. Wszystko polecamy.
Lody w oldschoolowej lodziarni "Lody tradycyjne" przy Rynku 10, a obiad w świetnej restauracji "Cuda Wianki".
Lody pyszne, naturalne i niedrogie. Do tego przesympatyczna pani sprzedająca.
W Przemyślu ledwo znaleźliśmy miejsce parkingowe koło muzeum. Lało. Darowaliśmy sobie zwiedzanie. Ruszyliśmy prosto do restauracji.
Miejsce cudo. Z ogrodem zimowym - przy tej pogodzie idealne miejsce, zwłaszcza, że włączono ogrzewanie. Obsługa przemiła. Jedzenie pyszne. Cudnie podane. Trzeba na nie poczekać, ale warto.
Jedliśmy proziaki (w końcu trzeba było skosztować bieszczadzkiego przysmaku) - świetne. A także burgery (pycha), grillowane filety (pycha) i michę z falafelami (pycha). Lemoniady też polecamy. Oraz kawę.
No i wkońcu dotarliśmy do Radawy. Wciąż w deszczu, więc korzystanie z atrakcji zaczęliśmy od krytego basenu. Potem sala zabaw, pokój LEGO. Janek i Julek po kolacji poszli na seans filmowy dla dzieci. I już.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz