Po całej nocy kaszlu Jerzora wzięliśmy się za szukanie lekarza. Rano też kaszlał. Cały czas. Jadł, pił, bawił się, kaszląc bez przerwy. Aż zaczęły go boleć mięśnie brzucha. Kaszlał i kaszlał. Bez przerwy.
Prywatna wizyta tego samego dnia - bez szans.
ALE najpierw ulitował się nad nami ośrodek zdrowia w Krokowej i umówiono nam wizytę na 17:40. A potem (bo mama dzwoniła dalej, szukając jak najwcześniejszego terminu) ośrodek w Wierzchucinie.
Pani nas zarejestrowała najpierw na właściwie natychmiastową teleporadę. Zarejestrowała, używając wyłącznie naszych numerów PESEL. Serio. Nie dopytywała o żadne adresy, numery buta i inne. Można? Można!
Pani doktor Małgorzata Żak podczas rozmowy telefonicznej w tle słyszała kaszel Jerza i zaprosiła nas na 12:00.
Pojechaliśmy.
Znowu nikt nie chciał od nas podpisów czy wypełniania nie wiadomo, czego. Pani doktor się nieco spóźniła - dojeżdża z Trójmiasta. Wpadła do przychodni, w biegu zaprosiła nas do gabinetu. Nie dała nam odczuć, że się spieszy, że nie ma czasu. Była sympatyczna i cierpliwa.
Przebadała Jerzyka, dała naklejkę "Dzielny pacjent", wypisała e-receptę, cierpliwie wyjaśniła zalecenia.
Dziękuję!
Potem rozpoczęła się telefoniada po aptekach: szukałam takiej, w której mogłam kupić wszystko, co na recepcie i nebulizator, bo Jerzykowi zalecono inhalacje.
Przyczyną kaszlu okazała się alergia.
Udało się w Krokowej. Znowu przemiła pani farmaceutka odłożyła dla nas wszystko - na wszelki wypadek, jakby miało zniknąć w ciągu 15 minut.
Zaopatrzeni w leki i nebulizator, no i w "zdrowego lizaka", bo na lizaka dzielny pacjent sobie zasłużył jak nigdy, wróciliśmy do Dębek.
Do wieczora już Jerzyk był z mamą w domu i najbliższej okolicy.
Janek i Julek byli z tatą na plaży i na lodach.
Lody przynieśli też Jerzykowi, który już po pierwszej dawce leków miał się znacznie lepiej. Dziś wybraliśmy Lody Marko. Wszystkim smakowały, a w lokalu czysto, miło i sympatyczna obsługa.
Na obiad mama z Jankiem przygotowali naleśniki.
Po południu Jerzyk poczuł się już na tyle dobrze, że wyciągnął mamę na spacerek po najbliższej okolicy. Zaliczył salon gier (tylko sobie posiedział na motorach) i znowu lody!
Tym razem w Lodziarni Dębki, gdzie odkryliśmy pyszne, naturalne lody. I świetne ciasta oraz kawę. Cudo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz