Słońce od rana.
I samochód.
Kierunek: północny-wschód wyspy. Najpierw Playa Formentor, a potem Alcudia.
Ale najpierw nasz pobliska pierkania.
Parking jest płatny - płaci się w parkomacie.
Do plaży bliziutko. Miejsce cudowne! Plaża nie jest szeroka, ale dość długa. Z pięknym widokiem. Teraz jest przed sezonem, więc czynny był tylko niewielki bar. Ale kawa i lody na patyku były. Leżaki do wypożyczenia stały poskładane, ale nie było obsługi.
Przy barze są toalety publiczne, bezpłatne, czyściutkie.
Dojazd do plaży jest przepiękny. Widoki zapierają dech. Najgorzej ma kierowca, bo ostatni odcinek to dość wąska, kręta droga - trzeba pokonać górę. Najgorzej, bo nie może oglądać widoków, tylko zastanawia się, jak przejechać samochodem, jednocześnie nie ocierając się o auto z przeciwka i omijając tłumy rowerzystów. Ale da się. Czasem trzeba poczekać. Ale t nie szkodzi. Widok wynagradza wszystko.
Skusiliśmy się na przejażdżkę na Cap de Formentor. Trasa serpentynami po wąskiej górskiej drodze, która nagle okazała się być zamknięta. I powstał korek. Postaliśmy trochę. Potem mama pokierowała ruchem i w końcu się udało zawrócić i odjechać.
No i dojechać na plażę.
Na plazy piknik: ensaimady z budyniem i bez dodatków, tylko z cukrem pudrem. I truskawki!
Do tego ciepły piasek, zimne morze (ale chłopcy się kąpali, tata też!), więc lato chyba może uznać za otwarte!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz