Rano spacer. Bez śniadania. Nasz cel: piekarnia i sklep spożywczy.
Tym razem piekarnia blisko mieszkania: Forn de la Gloria. Rustykalna. Wiekowa. Ani trochę designerska. Ale stylowa. Z klimatem. No i ten zapach!
Piekarnia czynna od 8 rano (to wcale nie takie oczywiste, bo większość od 8:30 albo od 9:00, albo wcale w poniedziałki). Mimo to na półkach pustki - wszystko jeszcze na zapleczu. Świeżutko upieczone. I pchanie bosko. Ale jak powiedzieć pani, co chcemy kupić?
Daliśmy radę! Wyszliśmy z croissantami, longuetami i chlebem. Pokrojonym! A wszystko przepyszne, świeże, ciepłe...
Rogale chłopcy zjedli w drodze do spożywczaka. Miał być otwarty od 9:00. Dotarliśmy po 9, czekaliśmy chwilkę, ale został otwarty. No cóż, uroki Hiszpanii.
W domu śniadanie, a właściwie już drugie. Mamy hiszpański, lekcje chłopaków, obiad (naleśniki!) i zrobiło się wczesne popołudnie. Tato skończył pracę i śmignęliśmy na spacer.
Dziś w końcu zwiedziliśmy katedrę. Od 1. kwietnia jest udostępniona dla zwiedzających do 17:00 (od poniedziałku do piątku). Cena biletu to 8 euro. Dzieci do 8. roku życia nie płacą.
Katedra jest duża i piękna. Tak, robi wrażenie. Na pewno do niej jeszcze wrócimy w czasie, gdy dzieją się cuda świetlne - światło z jednej z wielkich rozet odbija się pod drugą (listopad i luty). Ogromna, wspaniała przestrzeń. Gotyckie wnętrze, a jednak eklektyczne. Żyrandol Gaudiego, kaplica Barcelo (najbrzydsza ze wszystkich, ale my się nie znamy). Ogromna powierzchnia. Światło. Gotycka surowość. Światło. Przestrzeń. Cisza. Piękno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz