sobota, 2 kwietnia 2022

Mallorca. Dzień 7.

 Po śniadaniu w miasto - jak najwcześniej, by być na otwarcie, no dobra chwilę po, piekarni (otwierana o 9:00 - sic!). 













A z piekarni naszej już ulubionej UCO - po zjedzeniu przez Jerzyka kromeczki na miejscu - powędrowaliśmy na Placa dels Patins, gdzie we wtorki i soboty odbywa się mini targ warzywno-owocowy. Można tam też dostać pieczywo i lokalne majorkańskie produkty takie jak sobrassada, sery czy migdały albo oliwa. Jest kilka straganów, sporo produktów BIO i takie rarytasy jak seler, pietruszka korzeniowa czy świeża zielenina - niekoniecznie do zdobycia w marketach. A majorkańskie migdały to jest totalny sztos! Coś przepysznego!




Na placu jest niewielki plac zabaw, więc chłopcy mieli, co robić, podczas gdy mama wybierała, kupowała i płaciła. Jerzo wsunął na miejscu banana. Tak, można tu kupić pyszne mini banany.

Dalej powędrowaliśmy do Abacusa, bo Janek potrzebuje cyrkla (chłopcy nadrabiają lekcje na bieżąco), a Julek cienkopisów do swoich mangowych rysunków.



Wracając do domu, zaliczyliśmy jeszcze informację turystyczną (pani tam pracująca niczym nas nie zaskoczyła, niestety).

Chłopcy zrobili lekcje, rysowali, czytali, budowali. Tato pracował. Mama zrobiła obiad. 

A po obiedzie ruszyliśmy na wyprawę w przeciwną stronę niż ostatnio - niż do zamku de Bellver. Tym razem do Portixol z zamiarem poznania miejskich plaż. W jedną stronę to nieco ponad 2 km. Dotarliśmy do Assaona Gastrobeach Club Palma przy Platja de Can Pere Antoni. Tam zrobiliśmy sobie postój na napitek i zabawę w piachu i na skałach. No i wróciliśmy do domu.



































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz