czwartek, 11 listopada 2021

Pandemia. Święto Marcinowe - odsłona 3.

 Wolne, bo Święto Marcinowe - tak mówi Jerzyk.

Przy okazji rocznica odzyskania niepodległości, ale tłumaczenie zawiłości historycznych darujemy Jerzykowi póki co.

O poranku Janek i Julek wyruszyli z kilkoma kolegami ze szkoły pod opieką taty Ali z Janka klasy, a przy okazji przewodnika górskiego i właściciela PaloSanto, na wyprawę. W góry, do jaskini i na drzewo - jak się okazało. Poza wędrówką i zabawą było też o nawigacji, poruszaniu się i zachowaniu w górach i w lesie.

Startowali z Przegibka, odwiedzili Wietrzną Dziurę, zwaną Smoczą Jamą. 







Mama, pod odwiezieniu chłopaków, pojechała do Mazańcowic, do Pracowni Loska, żeby w tym niezwykłym miejscu, w cudnej energii wraz z trzema innymi kobietami stworzyć coś ładnego. A co, to się dopiero okaże, jak będzie gotowe.

Jerzo był w domu z tatą.

Mama wróciła, zjedliśmy obiad i Jerzyk z mamą pojechał odebrać wędrowców.

Po powrocie do domu, zaczęliśmy domowe świętowanie.

Tata rozpalił ognisko, na którym upiekliśmy oscypki i kiełbaski. Rogale upiekły się za to w piekarniku. Zapaliliśmy lampiony, śpiewaliśmy marcinowe piosenki.













Taki nasze czary-mary.

Chłopcy ganiali wokół ognia do późna. Jerzo wytrwale wrzucał w płomienie patyczki i listki.

Jeszcze wieczorem mama miała hiszpański. 

I po świętowaniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz