wtorek, 9 listopada 2021

Pandemia. Dzień 597.

 Wtorek. Gonitwa, bo ciągle coś.

Rano do placówek, potem mama na zakupy, bo zaraz długi weekend i jeszcze moglibyśmy umrzeć z głodu.

A potem po Janka. Po lekcji głównej pojechał z mamą do ortodonty. No i będzie pewnie aparat. Rozważamy nakładki Invisalign. Rozważamy, bo wydają się najsensowniejsze w tej chwili, ale wymagają od Janka dyscypliny i odpowiedzialności, a od rodziców sporo pieniędzy.

Jeszcze jeden mleczak do wyrwania, jeden skan paszczy i za tydzień damy znać, co wybraliśmy.

Janek wrócił na lekcje, mama do domu.

Po południu, po zupce Jerzyk pojechał z mamą do szkoły po chłopaków.

Janek na gitarę. Mama na aerobik, ale to już, gdy Jerzo spał.


No i obowiązkowo kolejna porcja rogali marcińskich. Tym razem na jutrzejsze obchody w szkole. I kilka dla joginek - niech też mają. A co!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz