Wtorek. Gonitwa, bo ciągle coś.
Rano do placówek, potem mama na zakupy, bo zaraz długi weekend i jeszcze moglibyśmy umrzeć z głodu.
A potem po Janka. Po lekcji głównej pojechał z mamą do ortodonty. No i będzie pewnie aparat. Rozważamy nakładki Invisalign. Rozważamy, bo wydają się najsensowniejsze w tej chwili, ale wymagają od Janka dyscypliny i odpowiedzialności, a od rodziców sporo pieniędzy.
Jeszcze jeden mleczak do wyrwania, jeden skan paszczy i za tydzień damy znać, co wybraliśmy.
Janek wrócił na lekcje, mama do domu.
Po południu, po zupce Jerzyk pojechał z mamą do szkoły po chłopaków.
Janek na gitarę. Mama na aerobik, ale to już, gdy Jerzo spał.
No i obowiązkowo kolejna porcja rogali marcińskich. Tym razem na jutrzejsze obchody w szkole. I kilka dla joginek - niech też mają. A co!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz