Niedziela. Leniwa. I pięknie. Tak też czasem trzeba. Albo nawet częściej niż czasem.
Pół dnia w piżamach.
I Janek zrobił sobie kaiserschmarren na śniadanie.
Pograliśmy w Monopoly. Nawet Jerzyk grał (z mamą w drużynie).
No i zapaliliśmy pierwszą świecę adwentową.
I mama była w teatrze Banialuka na spektaklu "Proces".
Rewelacja. Niesamowita realizacja.
Niezwykła scenografia: pokoje pełne półek wypchanych książkami, aktami, pismami, ubraniami. Wśród nich miota się, usiłując znaleźć wyjście z sytuacji, Józef K. w różowych spodniach. Absurd goni absurd. A nad wszystkim czuwa trochę jak Mały Brat ogromny różowy krasnal.
Wspaniała gra aktorska. Cudownie przygotowany spektakl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz