Znowu.
I znowu teatr. Tak, tak. Ostatnio tydzień bez Banialuki jest tygodniem straconym.
Tym razem tylko Janek i Julek pojechali z mamą na "Tutu". Jerzyk po obejrzeniu fotosów odmówił wyjazdu z nami.
I miał rację. Jesteśmy pewni, że po prostu by się bał. Przedstawienie nie jest przerażające. Wręcz przeciwnie. Jednak jest kilka "mrocznych" scen.
Uwielbiamy "Tutu"! Byliśmy już kolejny raz. Czwarty? Piąty?
To spektakl o potędze wyobraźni. O tym, że to, co rodzic może dać dziecku najlepszego to czas. I żeby nie zapominać o tym, że się było dzieckiem. A najlepiej, żeby pielęgnować dziecko w sobie. Bardzo lubimy postać Pana Cukiernika. Cudnie by było, gdy większość (jeśli już nie mogą wszyscy) dorosłych taka była.
Przedstawienie jest oczywiście świetnie zrealizowane, zagrane, zaśpiewane. Ale to nie dziwi. W końcu to Banialuka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz