czwartek, 25 czerwca 2020

Pandemia. Dzień 106.


Piękny dzień.
Śniadanie na tarasie, potem lekcje Janka. Ostatnie w tym roku szkolnym. Od jutra prawdziwe wakacje.





Po niemieckim wyruszyliśmy nad jezioro Wiele. Zaczęliśmy od wizyty w lodziarnio-kawiarnio-pizzerii Pacyfik. Nazwa nas nieco odstraszała, ale dobre opinie wzbudziły ciekawość. Zjedliśmy lody. Smaczne, o ciekawych smakach. Polecamy wanilię z prażonym słonecznikiem i soloną pistację. Obsługa też bez zarzutu - bardzo miłe, cierpliwe panie.
Jedyna wada: cena. 4 zł za stosunkowo niewielką gałkę. Ale cóż - sezonowe lokale w miejscowościach turystycznych rządzą się własnymi prawami.
Zaparkowaliśmy przy ulicy, bo parkingu brak. Można spokojnie zostawić auto przy kąpielisku i przejść te jakieś 400 m spacerkiem.






Posileni mogliśmy plażować.





















W przerwie zrobiliśmy spacer do Pacyfiku. Tym razem na pizzę. Zaskakująco dobrą. Na cienkim cieście, z dużą ilością dobrych składników. Bez oregano. Ze smacznymi sosami różnego rodzaju.







Najedzeni poszliśmy jeszcze na chwilę na plażę (Janek, Julek, tata) i na spacer na promenadę zakończony na placu zabaw (Jerzo z mamą). 
Okazało się, że wzdłuż promenady znajdują się nie tylko ławki i altanki ze stołami i ławami, ale też kapliczki, bo to wszystko to Kalwaria Wielewska.







W domku odpoczywaliśmy.



A potem oczywiście poszliśmy na nasz pomost i plac zabaw.





























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz