sobota, 6 czerwca 2020

Pandemia. Dzień 87.

Najpierw mama upiekła drożdżówki z serem.
Potem pojechaliśmy do Cisownicy, żeby pójść na Tuł. 
Okolica jest piękna. Trasa łatwa i niezwykle malownicza.
Chłopakom brakowało tylko wybiegu, miejsca do zabawy. Tereny wzdłuż trasy są ogrodzone, często elektrycznymi pastuchami, bo pasą się tam krowy. 
Ale i tak było fajnie.
Oprócz krów spotkaliśmy mnóstwo motyli, pszczół, trzmieli, czerwonego robaczka i dżdżownicę.  I wiele ptaków (je głównie słyszeliśmy). Oraz mnóstwo roślin. Wśród nich pierwsze poziomki!
Spędziliśmy tam 3 godziny, a nie przeszliśmy całej trasy. Musieliśmy wracać, bo dla Jerzyka (zresztą dla starszaków też) to już było naprawdę dużo. Mimo przerw na odpoczynek.
Acha, parking jest bezpłatny. 










 






 






 




 








 



 













  

 






Po takiej wyprawie zasłużyliśmy na nagrodę: czytanie w ogrodzie, placki ziemniaczane i lody z "Odpocznij człowieku".



Z nową energią chłopcy chlapali się w wodzie. I skakali na trampolinie.
Zrobiliśmy tęczę!




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz