Wiatr i ulewa przywitały nas rano.
Złożyliśmy Jerzykowi życzenia. Wręczyliśmy prezenty: wymarzony zestaw LEGO od rodziców (i książka "Piaskowy wilk" oraz po zestawie LEGO od braci (sami wybrali i kupili). Jerzyk budował z przerwą na gofry z owocami, a my patrzyliśmy za okno i sprawdzaliśmy prognozy.
W końcu zdecydowaliśmy się pojechać. I dobrze. Zapakowaliśmy wodę i prowiant - upieczone dzień wcześniej drożdżówki z truskawkami i ciasteczka gajowego (że niby Hagrida).
Upału nie było, o nie. Ale deszcz nie padał. Trochę wiało - najbardziej na szczycie. Było bardzo miło, sympatycznie i pysznie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz