Julek obudził się słaby i z bólem głowy. Został więc w domu. Nie bez łez. Bo chciał do szkoły, a o 11:00 mieli jechać do jaworzańskiej strażnicy oglądać wozy strażackie, a po południu spotkanie klasowe. A on tu leży.
Reszta do przedszkola, szkoły i na jogę. Julek poleżał, pospał i obudził się po 10, wołając tatę, że już mu dobrze. No to mama dodała gazu, wracając z jogi i odwiozła Julka do busa, którym z klasą pojechał do Jaworza. Tak, tak. Niby bez sensu, ale każdy, kto jeździł na klasowe wycieczki wie, że liczy się droga, a nie cel.
Gdy Julek zwiedzał strażnicę, mama odebrała Jerza i Janka. Ze OSP Julek wrócił z tatą na hulajnodze. W domu obiad, a po obiedzie mama z Julkiem do szkoły, po drodze odwożąc Janka, Jerzyka i tatę do amfiteatru. Janek poszedł na lekcję ukulele, a Jerzyk z tatą czekali na niego na placu zabaw.
W szkole było klasowe spotkanie Julka. Dzieci zaprezentowały, co robią na części rytmicznej i co śpiewają na angielskim i niemieckim. Potem był piknik. Do domu wróciliśmy przed 19. Kolacja, kąpiel i spanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz