niedziela, 15 maja 2022

Niedziela z kulturą

 Po śniadaniu, co prawda, była najpierw wycieczka rowerowa. Chłopcy z tatą pojechali do amfiteatru i tężni, zjedli lody w Lodowej Chatce, pobawili się i wrócili do domu na obiad.




A po obiedzie Janek i Julek ruszyli z mamą do centrum Bielska. Do Banialuki na spektakl "Włosy mamy". 






Piękny spektakl. Pierwszy raz widzieliśmy na scenie fantastyczne Panie Alicję Czerniewicz i

Martę Popławską. Zachwycali zresztą wszyscy Aktorzy, a więc i Panowie

Konrad Ignatowski i Radosław Sadowski. Cudowna scenografia Reżyserki Anity Piotrowskiej: pełna symboli, pięknie oddająca książkowy pierwowzór i sprawiająca, że na scenie powstało mnóstwo pięknych kadrów (aż bolał zakaz fotografowania). No i wreszcie piękna piosenka kołysanka. To spektakl o tym, że depresja jest i może przytrafić się też idealnej mamie (to wzbudziło niepokój w moich dzieciach), że nie jest niczyją winą, że mama sama ani z pomocą córki jej nie pokona, że trzeba skorzystać z pomocy profesjonalisty (sygnał karetki w tle!), który pomoże rozplątać myśli i włosy (pomoże, ale nie rozplącze za mamę). Ostatnia scena dała nam do myślenia: mama i córka tańczą, ale w tle stoją na posterunku złe myśli…


Spektakl mocno w nas siedział. Zasiał ziarno. Rozmawialiśmy dużo, wracając do domu i jeszcze później.


Ale po samym spektaklu poszliśmy jeszcze do BWA. A tam dwie wystawy. Pierwsza, na parterze: Andrzej Ziółkowski Street Photography "The Inward moment. Człowiek wobec sacrum". Piękne fotografie. Ale to, co nas zaskoczyło i zaciekawiło, to przedstawienie różnych religii w jedynym kraju. Na zdjęciach są (opisane!) obrzędy, świątynie wyznawców islamu, hinduizmu, chrześcijaństwa, judaizmu czy sikhizmu. Wszystkie zrobione w Indiach. Jedynie fotografie przedstawiające taoizm powstały w Tajlandii i Wietnamie. 

Fajne i bardzo ciekawe były też oprawione wykaligrafowane w danym języku święte słowa każdej religii.









Wystawa na piętrze dużo trudniejsza i kompletnie niezrozumiała dla chłopaków. Nie szkodzi. Czasem widzimy coś, czego nie rozumiemy, ale mimo to daje nam do myślenia lub po prostu nam się podoba albo i nie. "Niebieskie zboże" Mikołaja Sobczaka. 















W tym czasie Jerzyk był z tatą na spacerku na rowerku biegowym. Budował też swój Kamport.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz