Piękny, ciepły dzień.
Jerzykowi upłynął pod znakiem naklejek. I reszcie rodziny tym samym też.
Naklejki nas zamęczyły, ale też pomogły nieco - dzięki nim mama mogła rano poćwiczyć jogę.
Jeszcze przed śniadaniem były tańce.
Śniadanie zjedliśmy w ogrodzie. To już pewnie stanie się naszym zwyczajem.
Były rowery, czytanie, tańce i śpiewy w ogrodzie, puszczanie samolotu z okna, obiad w ogrodzie, wyciskaliśmy sok z marchewek i jabłek, jedliśmy lody.
A wieczorem było ognisko.
W przerwie wysłaliśmy chłopaków na Marsa. Obejrzeli program przygotowany przez Astrohunters. Polecieli na Marca i dowiedzieli się sporo o Czerwonej Planecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz