piątek, 24 grudnia 2021

Pandemia. Dzień 642.

Dziś wigilia. 

Dzień największego czekania. Dzień, kiedy dzieciom czas zwalnia, a mamie przyspiesza.

Ale najpierw otwarcie ostatniej kieszonki w kalendarzu adwentowym: dziś Maryja i Józef. Potem codzienny trening mamy, śniadanie, ostatnie przygotowania, no i wyjazd do Brennej po babcię Alę.










W porze obiadowej zjedliśmy barszcz z uszkami, które zrobiła dla nas babcia Ala. 
To jeszcze w cywilnych ubraniach i nie na białym obrusie - z nadzieją, że obrus przetrwa chociaż do jutra.


I znowu trzeba było czekać. Aż zacznie się ściemniać i zobaczymy pierwszą gwiazdkę.
W końcu nadszedł czas na założenie eleganckich strojów, na nakrycie stołu białym obrusem, przygaszenie światła i zapalenie świec.
Wszyscy zeszli na dół. 
A tam niespodzianka! Pokaz nagrania z przedszkolnych Jasełek Jerzyka. 
Pięknie wprowadził nas wszystkich w nastrój Świąt. I wzruszył troszkę też.
Potem Jerzyk umieścił w stajence figurkę Jezuska i mogliśmy zacząć świętowanie.
Opłatek, życzenia, kolejne wzruszenia.



No i kolacja.
Domowe pierogi przygotowane przez babcię Danę i babcię Alę.
Domowa chałka upieczona przez mamę. I kompot z suszu.
Dania przygotowane przez Dwór Świętoszówka, bo mama też może mieć Święta.
Wszystko pyszne, świeże, świąteczne!





Było uroczyście i miło. A potem było trochę straszno, trochę śmieszno, ale nadal miło - na szczęście.
Gdy po kolacji babcie, chcąc sobie coś nawzajem pokazać w telefonach, oparły się o stół, jego blat runął na babcię Danę. Na szczęście stół był już prawie pusty. Babcia oberwała kompotem. Obie babcie oraz prawie wszystko poza dzbankiem przeżyły te katastrofę.

Tato wyskoczył z garnituru i wziął się za naprawę stołu.



A chłopcy niecierpliwili się coraz bardziej, bo cała akcja opóźniła ich pójście do wanny. W końcu poszli się kąpać. Mama w tym czasie zmieniła nakrycia stołu, przygotowała nasze domowe ciasta i ciasteczka.


Wykapani chłopcy już w piżamkach zbiegli na dół. A tam... prezenty! Stos prezentów pod choinką!
Jerzyk wyciągał, mama czytała bilecik, Jerzyk wręczał.
Gwar. Okrzyki radości. Opowiadanie jeden przez drugiego. I jeszcze więcej radości.













A potem: śmig na górę, by nacieszyć się prezentami: posłuchać płyty, pobudować z LEGO, poukładać, poczytać, uporządkować sobie - ogarnąć, co ten Aniołek przyniósł.

No i w końcu Jerzyk do spania, a Janek i Julek na Kevina! Bo bez "Kevina samego w domu" Święta nie są ważne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz