Jerzo nie mógł spać w nocy. Po czwartej był już gotowy, żeby iść do kalendarza. Udało się go przekonać, że to jednak jeszcze za wcześnie. O szóstej był już na dole.
A w kalendarzu owieczki do szopki. Trzy. Żeby każdy mógł ustawić swoją.
Juleś został w domu. Reszta ekipy do placówek.
Julek jako choraczek miał na śniadanie naleśniki z kremem czekoladowym (bez dodatku cukru) i mandarynkami.
Mama miała hiszpański, Julek zrobił własny kalendarz adwentowy. A poza tym pograliśmy w Cortexa i 5 sekund. Było trochę czytania, rozmawiania, odpoczywania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz