Jerzo pomagał mamie przygotowywać ciasto na piernik staropolski. Tak, tak, to już ten czas, by nastawić ciasto na piernik, który pieczony będzie w przedświątecznym tygodniu. A jak piernik, to miód.
My użyliśmy miodu wielokwiatowego z Pasiek Rodziny Sadowskich. Zachęcona pierwszym zamówieniem dla nauczycieli chłopaków z okazji Dnia Nauczyciela, postanowiłam wypróbować te miody tym razem u nas w domu.
Zaczęliśmy rano od miodu z cytryną: Janek wypróbował go jako dodatek do herbaty ziołowej. Jerzyk zjadł z domowym żytnim chlebem (ale Jerzo bierze zwykle kawałek cytryny w łapkę i tak go sobie trochę liże, trochę pogryza). Ale miód z cytryną jest pycha!
Wracając do piernika, miód wielokwiatowy też okazał się pyszny. Jerzyk nawet nie próbował się powstrzymywać przed podjadaniem. Najpierw paluchem, a potem - gdy odpowiednia ilość miodu trafiła do piernikowego ciasta - z radością wylizywał łyżkę.
Na szczęście kupiliśmy wielki ponadkilogramowy słoik, a do piernika użyliśmy tylko 500g miodu. Mamy jeszcze sporo do wylizywania.
Miody od Sadowskich mają jeszcze inne zalety: są polskie, co cieszy moje ekoserce. No i fajnie wspierać polską gospodarkę, zwłaszcza teraz. I można je zamawiać online z dostawą do domu - kolejny plus na czas pandemii.
W pasiekach kupicie nie tylko miody. Także tego - POLECAMY!
A piernikiem pochwalimy się w Święta.
Oto przepis, z którego korzystamy od lat. Pochodzi z blogu Moje wypieki.
- 500 g miodu naturalnego np. akacjowego
- 1,5 szklanki cukru (lub mniej)
- 250 g masła
- 1 kg mąki pszennej
- 3 jajka
- 3 łyżeczki sody oczyszczonej
- 125 ml mleka
- pół łyżeczki soli
- 40 g - 60 g przyprawy korzennej do piernika (domowej wystarczy 40 g)
Miód, cukier i masło podgrzać stopniowo, doprowadzić do wrzenia, wymieszać do całkowitego rozpuszczenia cukru. Wystudzić.
Do wystudzonej masy dodać mąkę pszenną, sodę oczyszczoną rozpuszczoną w mleku, jajka, sól i przyprawę do piernika. Ciasto starannie wyrobić i przełożyć do kamionkowego, szklanego lub emaliowanego garnka. Przykryć ściereczką i odstawić w zimne miejsce (np. do lodówki) na 5 – 6 tygodni.
Wyrobione ciasto jest dość luźne. Po leżakowaniu w zimnie tężeje i daje się rozwałkowywać (trzeba tylko lekko podsypywać mąką).
Piec na 5 – 7 dni przed świetami.
Ciasto podzielić na 3 równe części.
Przygotować 3 blachy, każda o wymiarach 39 x 26 cm. Posmarować je masłem i wyłożyć papierem do pieczenia.**
Każdą z części piernika rozwałkować na grubość około 0,5 cm, wyłożyć do blaszki, wyrównać.
Piec w temperaturze 170ºC (można z termoobiegiem) przez 15 – 20 minut. Piernik mocno rośnie, praktycznie podwaja swoją objętość. Wyjąć, wystudzić.
Wystudzone blaty piernikowe przełożyć podgrzanymi powidłami śliwkowymi (można je wymieszać z bakaliami), przykryć arkuszem papieru i równomiernie obciążyć; odstawić do ‚skruszenia’ na 3 – 4 dni w chłodne miejsce. Zazwyczaj zużywam do przełożenia 1 kg powideł śliwkowych.
Piernik polać czekoladą lub lukrem. Posypać posiekanymi orzechami włoskimi.
Długo zachowuje świeżość, wystarczy go zawinąć w papier do pieczenia lub lnianą ściereczkę, by nie wysychał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz