Rano Jerzyk odwiózł braci do szkoły, wpadł z mamą do przedszkola po kalosze i kombinezon. No i jeszcze do piekarni. Po precelki i chleb. Tym razem mama nie piekła. Kupiliśmy pyszny, krojony, litewski na zakwasie.
Na wyjazd.
Wyjazd niespodziankę.
Po zupce Jerzo pojechał z mamą i tatą do szkoły po chłopaków.
A ze szkoły ruszyliśmy do Hotelu Żywieckiego. Chłopcy oszaleli z radości. Nie domyślali się niczego!
Niespodzianka się udała!
Pobyt zaczęliśmy od obiado-kolacji, czyli obiadu właściwie. W ładnej restauracji, z przemiłą, profesjonalną obsługą.
Dość długo czekaliśmy na zamówione dania. Ale było warto.
Przepyszne! Świeżutkie. Pięknie podane.
A potem poszliśmy na basen.
Niewielkie, ale wystarczający. Z hydromasażem i mini przeciwprądem.
Dla chłopaków w sam raz. Idealny.
Jerzo też zachwycony.
Wieczorem jeszcze Dobranocka i buła albo precelek dla chętnych i głodnych po zabawie w wodzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz