sobota, 15 maja 2021

Pandemia. Dzień 420.

Jerzyk wstał o 6 rano. Wyspany. Gotowy do działania. Jak skowronek. 
Trochę się bawił. trochę czytali mu bracia.
Aż w końcu poszliśmy na śniadanie.





A po śniadaniu - pysznym! - wybraliśmy się na wycieczkę do Żywca. Konkretnie do PArku Zamkowego Habsburgów, w którym mieszczą się Stajnia Miejska i Mini ZOO. 
Byliśmy chwilę po otwarciu, czyli chwilę po 9 rano, a ludzi było już sporo. Zaparkowaliśmy bez problemu. Miejsc jest dużo przy parku, ale uwaga! Trzeba przejść przez ruchliwą ulicę (są pasy).
Wejście do parku i Mini ZOO jest darmowe. Można kupić karmę dla zwierzaków i w ten sposób wspomóc to miejsce.


































Miejsce jest cudne. Czyste. Zwierzęta zadbane i wyglądają na zadowolone.


Gdy wyszliśmy za płot Mini ZOO, podeszliśmy od strony parku do zagród osiołka, kangurów, kóz, dzika i danieli. Chłopcy zrywali dla zwierzaków trawę i mlecze i z radością je dokarmiali. Zabawę mieli niesamowitą.




















A potem, gdy już zwierzaki się najadły, poszliśmy przez park do centrum. Na lody.








Przeszliśmy przez Rynek po to, by w bocznej uliczce Sienkiewicza kupić podobno najlepsze lody w mieście w lodziarni Naturalnie Lodowaci.









Nie możemy stwierdzić, czy są najlepsze w mieście, bo innych nie znamy w Żywcu. Ale wcale nie chcemy poznawać. Chcemy za to wrócić do Naturalnie Lodowatych!
Lody są pyszne. Mają klasyczne i niezwykłe smaki (np. palone masło czy chałwa z pistacją). Porcje są uczciwe, całkiem spore. I niezła cena (4,50 PLN za porcję 80 g).
I jeszcze miła i cierpliwa Obsługa.
POLECAMY!






Wracaliśmy przez Park Zamkowy. Nieco inną trasą. Tym razem obejrzeliśmy najstarsze drzewo na Żywiecczyźnie.









Po powrocie do hotelu chłopcy pobawili się na placu zabaw.



A potem poszliśmy na basen. Po basenie - na obiad. W oczekiwaniu na zamówienie (a trwa to dość długo, jak zdążyliśmy się przekonać) czytali książki na wygodnych kanapach.



To nie deser! To chłodnik ogórkowy z sorbetem z melona. Cudo!

Po obiedzie wybraliśmy na pobliską Jastrzębicę. Dotarliśmy do połowy, a może i nawet nie, bo złapał nas deszcz. Gdy zeszliśmy na dół, deszcz stał się ulewą.













No a potem znowu na basen.

Wieczorem Janek i Julek oglądali "Gang wiewióra 2". Aż w końcu zasnęli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz