wtorek, 5 maja 2020

Pandemia. Dzień 55.

To był trudny i smutny dzień. Pełen skrajnych emocji. Smutek, złość, żal, poczucie niesprawiedliwości, ale też radość. Tak to jest z dziećmi. Przecież Jerzyk nie rozumie, co się stało. A i Janek z Julkiem nie mogą być cały czas tylko smutni. Dorośli też tak chyba nie potrafią.

Dzień zaczęliśmy od jogi. Poćwiczyć miała mama, ale towarzystwo szybko się znalazło.



Janek i Julek przypomnieli sobie o filcowaniu i wzięli się z zapałem do pracy. Postanowili zrobić Jerzykowi urodzinowy prezent.





Nie padało, ale było zimno (jak na maj). Po południu wyszliśmy do ogrodu. By się dotlenić i trochę odreagować nagromadzone emocje.
Zakwitły truskawki.
Jedliśmy gorący chleb z masłem, a o pozostawiony kawałek kromki stał się kością neizgody między dwoma wróblami.










Na rozgrzewkę było kakao.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz