czwartek, 31 marca 2022

Mallorca. Dzień 5.

 Od rana deszcz. Na Majorce też pada. Nawet dość solidnie. Ale na szczęście krótko.

Po śniadaniu chłopcy zrobili lekcje, mama miała hiszpański. 

Deszcz zelżał akurat koło 11:30. Tata został przy pracy, a chłopcy z mamą poszli w Palmę. Cel: drogeria i uzupełnienie braków w mieszkaniu. 

Cel pośredni: wędrówka ulicami Palmy, odkrywanie nowych miejsc, zwiedzanie, poznawanie.

Oba cele zrealizowane w 100%!

Zakupy zrobione, a po drodze:

wędrówka uliczkami Palmy,






bazylika świętego Michała,





sklep poświecony mandze,






piekarnia Forn des Teatre.



A w piekarni kupiliśmy pieczywo (a to niespodzianka!) oraz niezwykłe bułeczki-świnki. Słodkie! Dla Janka i Jerzyka z nadzieniem migdałowym (w końcu Majorka migdałami stoi), a dla taty z sobrassadą (też majorkańska jak nie wiem co). Julek wybrał sobie bułę - puchatą, drożdżową, obsypaną cukrem, bez nadzienia: coixi imperial.

Wszystko na wynos. Żeby zjeść w domu po obiedzie.

No i okazało się pyszne!





Tak posileni mogliśmy ruszyć na wielki spacer. Zwłaszcza, że pogoda się poprawiła. Nie tylko przestało padać - wyszło słońce i bluzy nieśliśmy w rękach i plecaku. W końcu nie na sobie.

Ruszyliśmy w stronę Castell de Bellver. To gotycki zamek na wzgórzu, wybudowany w XIV w. dla króla Jakuba II. 

Szliśmy trasą wzdłuż portu, słynną promenadą. Potem odbiliśmy w stronę zamku i wspinaliśmy po schodach, między pustostanami, ciasnymi przejściami, wśród ścian upstrzonych mniej lub bardziej udanymi grafitti. I bardzo nam się to podobało - zwłaszcza chłopakom. 

W stronę zamku to niespełna 3 km z naszego mieszkania, czyli z okolic katedery.






































Potem wędrowaliśmy jeszcze pod górę chodnikiem, a już po przejściu bramy do zamkowego parku znowu schodami. I jeszcze schodami. Pokonaliśmy setki stopni. Ale warto było. Cudny spacer. Widoki niesamowite.






Na teren zamku nie weszliśmy. Byliśmy za późno. W marcu jest czynny do 18:00, a bilety sprzedawane są do 45 minut przed zamknięciem. Zwiedzimy go następnym razem. Acha, od kwietnia czynny będzie do 19:00.

Za to zrobiliśmy sobie mini piknik. Prowiant własny, bo na zamku już wszystko pozamykane o tej porze. Normalnie działa tam kawiarnia.

Wracaliśmy inną trasą - dla urozmaicenia. Nie przez port, tylko miastem. Długość trasy podobna - prawie 3 km, ale pokonaliśmy ją w krótszym czasie. W dół i bez tylu postojów na drzewo (wspinaczka lub pomarańcze!), na picie, na .... 

W sumie cała wyprawa zajęła nam dobre 3 godziny.