niedziela, 31 stycznia 2021

Pandemia. Dzień 326.

Kolejny imprezowy dzień.

Ale zaczęliśmy od śniadania, a potem przygotowania szklanki obfitości na drugie śniadanie. A potem Janek i Julek zrobili tortille na obiad i poszliśmy całą rodziną na spacer.










Po obiedzie w końcu impreza. Tym razem pojechał tylko Julek z mamą. Na urodziny klasowej koleżanki Hani do Szczyrku.
Dzieci zaczęły od zabawy w śniegu, potem miały prawdziwy kulig. A potem po chwili ogrzania się w domu przy torcie znowu ruszyły na śnieg.
Było też ognisko!






A po powrocie do domu i uśpieniu Jerzyka zagraliśmy jeszcze w Domek - tak na pocieszkę dla Janka troszkę.




Pożeracze książek.

 To nazwa serii wydawnictwa Muchomor, które jest bliskie naszym sercom. Chłopcy zaczynali od tekturowych książeczek z piosenkami dla dzieci ("Krakowiaczek jeden" czy "Gdzieżeś ty bywał, czarny baranie?"). Teraz Jerzyk lubi najbardziej Herberta i Jajuńćka (i nie tylko), a starszaki właśnie tę serię. Pożeracze książek to w końcu o nich!


Znamy już "Był sobie dwa razy baron Lamberto, czyli tajemnica Wyspy San Giulio". To zaskakująca, sensacyjna opowieść dla dzieci o baronie, który nie chce się zestarzeć (i znajduje na to sposób!) oraz jego siostrzeńcu, który liczy na spadek po wuju. Coraz młodszy wuj jest zupełnie nie na rękę. Obmyśla więc plan...

Książka wciągnęła nas wszystkich. (Tę serię czytam chłopcom na głos - też z własnej ciekawości). Jest interesująca i taka sympatyczna. Sporo się przy niej śmialiśmy, chociaż były nieco przerażające momenty (ale spokojnie, tak troszkę tylko).

Jesienią chłopcy dostali od wydawnictwa "Zaczarowany zamek". Autorką książki jest Edith Nesbit, którą Janek i Julek znają i lubią dzięki Bastablom. Książka powstała ponad 100 lat temu, czego zupełnie nie czuć, czytając tekst. Zresztą my lubimy "starocie" (Pan Kleks, Marry Poppins & co. za nami). 

To historia rodzeństwa, które musi spędzić wakacje w szkole z internatem pod opieką nauczycielki francuskiego. Dzieciaki mają jednak wiele swobody i odkrywają tajemniczy zamek, poznają przyjaciółkę (i nie tylko). Jest tajemnica, magia, przygoda, trochę mitologii i nawet miłość.




Ilustracje nie są naszymi wymarzonymi, ale mają w sobie "coś". Mimo wszystko pasują do klimatu książki. No i w tym wieku chłopakom ilustracje już kompletnie nie są potrzebne. Siedzieli tak zasłuchani, że nawet zapominali, by prosić "Pokaż, jak będzie obrazek".

Ponieważ to była książka dla Janka i Julka, zapytałam ich o zdanie:

"Jedna z najlepszych, jakie nam czytałaś. Wciągająca. A najbardziej podobało nam się, że magiczna!"

Jeszcze raz dziękujemy za prezent. I polecamy wszystkim "Pożeraczy książek". 

Na nas czeka "Wiatr z księżyca".

sobota, 30 stycznia 2021

Pandemia. Dzień 325.

Zaczęliśmy od imprezy. W południe pojechaliśmy na Dębowiec na imprezę urodzinową Wojtka z klasy Julka. Całą rodziną.
Okazało się, że stok jednak jest otwarty dla narciarzy, więc nie możemy na dole zjeżdżać na sankach. Trzeba było się wspiąć właściwie na samą górę. Jerzyk też dał radę. Wszedł o własnych siłach po śniegu na szczyt.
Tam były sanki i zabawy na śniegu.
Jerzyk zmęczył się szybciej niż starsze dzieci i zszedł z mamą na dół. Głównie zjeżdżając. Czekając na resztę imprezowiczów, zjeżdżał z niewielkiej górki u stóp Dębowca.
A potem były babeczki i ciepła herbata.
I wróciliśmy do domu.



















Po powrocie do domu chłopcy czytali, grali w szachy, Janek grał na pianinie, a potem robił hiszpańskie churrosy. 













piątek, 29 stycznia 2021

Pandemia. Dzień 324.

Szkoła, przedszkole, a po przedszkolu Jerzynka pojechał z mamą odebrać nowy kombinezon od Mabibi. Poprzedni niekapek Jerzyk nosił 3 sezony: od sierpnia 2018 (sic!). Niekapek przeżył tyle, a nowy jest tak piękny i tak unowocześniony, że zasługują na osobny wpis.


Potem pojechaliśmy do nowej pizzerii w Bielsku, bo Picollo przy Peronie. Pizzeria zajęła miejsce sali zabaw Lokomotywa. I nie żałujemy. Chłopcy wyrośli z takich sal zabaw, a dobra pizza nie jest zła. A w Picollo, jak się okazało, jest pyszna. 
Chwilę się tam ogrzaliśmy i przeczekaliśmy do końca zajęć Janka, Julka i Filipa. Tak, tak, Filipa, bo odbieraliśmy trzech chłopaków i zawoziliśmy ich do domu Filipa. Razem z babeczkami czekoladowymi z awokado, domowym chlebem. I pizzą z Picollo (ale pizza dla taty).






W domu rozebraliśmy choinkę, co się wiązało z wyjedzeniem ostatnich pierniczków.




No i czytaliśmy Alberta.

I powstała pieśń "Mamo!".


A po Janka i Julka pojechał tato. Wrócili, gdy Jerzyk już spał.