Jak dobrze pójdzie, oczywiście.
Na razie na zakończenie wakacji chłopcy z tatą zasadzili 4 krzaczki borówki amerykańskiej.
Janek, czyli Nana, i Julek, czyli Juju, to moi synkowie. Janek przyszedł na świat 03.08.2011, a Julek - półtora roku później, 09.02.2013. Nana i Juju to pseudonimy wymyślone przez Janka, gdy miał nieco ponad rok. 21.05.2017 do chłopców dołączył Jerzyk czyli Jerzo. To ma być blog o nich.
poniedziałek, 31 sierpnia 2015
piątek, 28 sierpnia 2015
Jagody, jagody ...
Po pierogach nadszedł czas na jagodowe desery. Podczas pobytu Janka w przedszkolu upiekłam z Julkiem ciasto z jagodami i jeżynami. I to nie byle jakie ciasto, bo pełnoziarniste (że niby takie zdrowe). Juju pomagał jak tylko potrafił. Wyszło nam rewelacyjne ciacho.
Jagodową panna cottę robiłam sama. Wieczorem, żeby spokojnie poleżała w lodówce do następnego dnia. No i też pyszna. Świetna alternatywa dla tradycyjnej galaretki.
Oba przepisy mamy ze strony mojewypieki.com i za Dorotą je cytuję.
PEŁNOZIARNISTE CIASTO Z JAGODAMI I JEŻYNAMI
150 g masła szczypta soli
120 g ciemnego brązowego cukru
4 jajka 4 łyżki mleka (60 ml)
250 g mąki pszennej razowej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
300 g jagód
mały pojemniczek jeżyn
migdały w płatkach
cukier puder do oprószenia
Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Mąkę i proszek przesiać, odłożyć. Masło utrzeć z cukrem na puszystą masę. Dodać szczyptę soli i dalej ucierać. Wbijać kolejno jajka, miksując po każdym dodaniu do połączenia się składników. Na zmianę do ciasta dodawać przesianą mąkę i mleko, mieszając szpatułką.
Blaszkę o wymiarach 27 x 24 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Ciasto wyłożyć na spód, na wierzch wyłożyć owoce. Można posypać płatkami migdałów. Piec w temperaturze 175ºC przez około 40 minut lub dłużej, do tzw. suchego patyczka. Przestudzić, pokroić, oprószyć cukrem pudrem.
200 g jagód
świeżo wyciśnięty sok z połowy niedużej cytryny
60 g cukru
300 ml śmietany kremówki 36%
100 ml mleka
3 łyżeczki żelatyny w proszku lub 3 listki żelatyny
1/4 szklanki gorącej wody
150 ml śmietany kremówki 36%, schłodzonej
jagody do dekoracji
W małym garnuszku umieścić jagody, sok z cytryny, cukier. Doprowadzić do wrzenia, mieszając, zdjąć z palnika, zmiksować blenderem. Przetrzeć przez sitko by pozbyć się skórek. Żelatynę w proszku zalać małą ilością wody (tylko do jej przykrycia), odstawić na 10 minut do napęcznienia. Postawić na palniku i podgrzewać, mieszając, do całkowitego rozpuszczenia się żelatyny lub podgrzać w mikrofali. Nie doprowadzać do wrzenia (żelatyna straci swoje właściwości żelujące).
Do drugiego garnuszka wlać śmietanę kremówkę, mleko, doprowadzić do wrzenia, zdjąć z palnika. Dodać przetarte jagody, rozpuszczoną żelatynę, dokładnie wymieszać. Wystudzić w temperaturze pokojowej. Garnuszek umieścić w lodówce, mieszając od czasu do czasu. Gdy zacznie gęstnieć podzielić równo pomiędzy 4 salaterki. Schłodzić przez całą noc w lodówce.
Kolejnego dnia przed podaniem ubić śmietanę kremówkę na sztywno. Wyłożyć na panna cottę, ozdobić jagodami.
czwartek, 27 sierpnia 2015
Siła tradycji
Janek tłumaczy Julkowi:
- Taki jest zwyczaj, że babcie są kobietami, a mężczyźni - tatusiami.
Gender nie ma szans!
- Taki jest zwyczaj, że babcie są kobietami, a mężczyźni - tatusiami.
Gender nie ma szans!
Pierogi z jagodami
W końcu udało nam się zrobić. A już nam groziło zamknięcie sezonu bez pierogów z jagodami.
Pierogi robiłam z Jujem, podczas gdy Janek był w przedszkolu. Jedli obaj. A to wielkie wydarzenie, bo zwykle Julek pierogami wszelkimi pluje w dal.
poniedziałek, 24 sierpnia 2015
Fiński warkocz. Pulla.
Bo skandynawskie wypieki są genialne. Pięknie pachną - cynamonem, kardamonem. Są w sam raz słodkie. Zwykle z migdałami. Pyszne.
Bo ciasto drożdżowe jest bardzo wdzięczne. I idealne do zabawy na surowo. Po upieczeniu pyszne.
Przepis mamy od Doroty, jak zwykle.
30 g świeżych drożdży lub 15 g suchych drożdży
250 ml letniego mleka
szczypta soli
100 g drobnego cukru do wypieków + do oprószenia
1 łyżka zmielonego kardamonu (lub nasionek zmiażdżonych w moździerzu)
2 duże jajka, roztrzepane (3/4 do ciasta i 1/4 do posmarowania przed pieczeniem)
650 - 700 g mąki pszennej chlebowej
100 g masła, roztopionego i przestudzonego
50 g rodzynków
30 g płatków migdałów, do oprószenia
Mąkę pszenną (650 g) przesiać, wymieszać z suchymi drożdżami (ze świeżymi najpierw zrobić rozczyn). Dodać pozostałe składniki (uwaga: dodajemy 3/4 ilości roztrzepanych jajek) i wyrobić, pod koniec dodając rozpuszczony tłuszcz i rodzynki.
Wyrobić ciasto, odpowiednio długo, by było miękkie i elastyczne. W razie konieczności dosypać 3 łyżki mąki (nie więcej). Uformować z niego kulę, włożyć do oprószonej mąką miski, odstawić w ciepłe miejsce, przykryte lnianym ręczniczkiem, do podwojenia objętości (około 1 godziny).
/ciasto drożdżowe można też na wyrastanie schować do lodówki, na całą noc, uprzednio przykrywszy je szczelnie folią spożywczą, by nie wyschło; rano uformować warkocz/
Wyrośnięte ciasto podzielić na 3 części. Z każdej z nich uformować wałeczek o długości około 50 cm.
Dużą, płaską blaszkę wyłożyć papierem do pieczenia lub matą teflonową. Na papierze ułożyć obok siebie wałeczki, zapleść w warkocz, zlepiając końce z obu stron i wkładając pod spód warkocza. Przykryć lnianym ręczniczkiem, pozostawić w cieple do podwojenia objętości (około 30 minut).
Po wyrośnięciu wierzch posmarować pozostałym roztrzepanym jajkiem, oprószyć migdałami i cukrem.
Piec w piekarniku rozgrzanym do 200ºC przez około 25 - 30 minut, do złotego brązu. Wyjąć, wystudzić na kratce.
sobota, 15 sierpnia 2015
Gotowanie
Janek z babcią przeglądają książkę "Wielkie gotowanie na ulicy Czereśniowej". Babcia czyta nazwy potraw:
- Pomidory z mozarella i bazylią, sałatka z kuskusem, sałatka ziemniaczana. O, lubię taką sałatkę ziemniaczaną.
Na to Janek:
- To jak wrócisz do domu, to sobie zrobisz.
- Pomidory z mozarella i bazylią, sałatka z kuskusem, sałatka ziemniaczana. O, lubię taką sałatkę ziemniaczaną.
Na to Janek:
- To jak wrócisz do domu, to sobie zrobisz.
środa, 12 sierpnia 2015
Life is brutal
Po serii sztuczek wykonanych na matczynym grzbiecie Juju po prostu na mnie usiadł:
- Julcio, zejdź. Ciężko mi.
- To tludno, mamo. To tludno.
- Julcio, zejdź. Ciężko mi.
- To tludno, mamo. To tludno.
czwartek, 6 sierpnia 2015
Atol - Oleśnicki Kompleks rekreacyjny
Dzięki obwodnicy - idealny dla wrocławian. No i te ceny (za 2 dorosłe osoby i 4 dzieciorów płaciłyśmy jakieś 34 zł za cały dzień). Wielki bezpłatny parking. I całe mnóstwo atrakcji. Oleśnicki Kompleks Rekreacyjny Atol.
Atrakcje poza odkrytym kąpieliskiem to m.in. ścianka wspinaczkowa, hala sportowa, basen kryty i mnóstwo innych - wszystko znajdziecie na stronie Atola. Nie korzystaliśmy z nich, bo na basen przygnał nas masakrancki upał (jakieś 38 stopni w cieniu).
Zjawiałyśmy się zwykle około południa. Kolejek przy kasach - brak. Na kąpielisku z każdą chwilą jednak rosła liczba ludzi. Bez problemu znajdowałyśmy miejsce na trawie w cieniu.
Dzieciory zaczynały od strefy dla maluchów: tradycyjny brodzik i coś w rodzaju wodnego placu zabaw. Za mało atrakcji jak na wodny plac zabaw, ale nie szkodzi. Dzieci (i nie tylko) są zachwycone płytką, krętą kolorową kałużą z mini fontannami.
Basen rekreacyjny jest nieco za mały jak na tę ilość odwiedzających i tę ilość atrakcji (zjeżdżalnia, tor przeszkód, siatka do gry w piłkę, fala). Ale i tak było fajnie. Chociaż po południami bywało już jak na chińskim basenie.
Poza tym jest jeszcze basen sportowy. Poza naszym zainteresowaniem, jak się łatwo domyśleć. Chwilowo.
We wszystkich basenach woda ma przyjemną temperaturę. Fontanienki, sikawki, psikawki i cala reszta są świetne dla dzieciaków i nie tylko.
Jest jeszcze plac zabaw, ale jest za trudny (za wysoki) dla przeciętnego trzylatka (Juju w ogóle nie dał rady) i ma metalową zjeżdżalnię - w upał można na niej najwyżej usmażyć jajko sadzone.
Przy basenie oczywiście działa bar (frytki, zapiekanki, napoje, lody). Jednak można wnosić własny prowiant na teren kąpieliska.
Podsumowując: jest fajnie.
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
sobota, 1 sierpnia 2015
Pierwsza własna impreza
Bo cztery lata to już całkiem poważny wiek. Bo jest już w końcu, kogo zaprosić. Bo się bywało na innych imprezach i zapragnęło własnej.
Imprezę zaplanowaliśmy na 1. sierpnia, dwa dni przed urodzinami. To sobota, więc można było świętować rano. A jak wiadomo, im wcześniej, tym lepiej. Oszczędzamy sobie "nie mogę się już doczekać, kiedy będą goście" jubilata, które doprowadza wszystkich do popołudniowego totalnego zmęczenia materiału, objawiającego się u najmłodszych łzami.
Ale tak naprawdę wszystko zaczęło się już w piątek w przedszkolu. Janek zabrał ze sobą kilka zdjęć z wczesnego dzieciństwa i kilka pamiątek (smoczek, ubranka, które nosił w pierwszych dniach po urodzeniu). W przedszkolu dostał też kartkę z życzeniami od nas, czyli od rodziców.
A w sobotę odbyła się właściwa impreza urodzinowa w naszej ulubionej sali zabaw, czyli w Lokomotywie. Wszystko było ślicznie przygotowane i dobrze zorganizowane. Dla rodziców: pyszne ciasta i dowolnie wybrane napoje. Dla dzieciaków: misa owoców, poncz. Dla wszystkich: rewelacyjny tort. Tak, z karetką. W końcu to urodziny Janka.
Zaplanowane były animacje i zabawy dla dzieci. Nie skorzystaliśmy. Dzieciaki same się zorganizowały i świetnie bawiły. Nie potrzebowały pomocy i zupełnie zignorowały próby zaangażowania ich do jakichś zabaw.
Było świetnie. Dzieciaki zachwycone. Rodzice pewnie też. A najbardziej ja, bo odpadło mi wszystko, co związane z organizacją i przygotowaniem kinderbalu.
Janek zaprosił: Julka, Pawełka z Zuzią, Mikołaja, Franka, Tymka z Miłoszkiem oraz Marysię i Zuzię.
Zaplanowane były animacje i zabawy dla dzieci. Nie skorzystaliśmy. Dzieciaki same się zorganizowały i świetnie bawiły. Nie potrzebowały pomocy i zupełnie zignorowały próby zaangażowania ich do jakichś zabaw.
Było świetnie. Dzieciaki zachwycone. Rodzice pewnie też. A najbardziej ja, bo odpadło mi wszystko, co związane z organizacją i przygotowaniem kinderbalu.
Janek zaprosił: Julka, Pawełka z Zuzią, Mikołaja, Franka, Tymka z Miłoszkiem oraz Marysię i Zuzię.
Subskrybuj:
Posty (Atom)