- Babcia Dana nie jest moją babcią. Jestem córką babci Dany. - rozkminiamy z Jankiem koligacje rodzinne.
- Czemu nie synką?
- Jak to???
- No bo jesteś dziewczynką. Synek to chłopczyk. Synka - dziewczynka.
Janek, czyli Nana, i Julek, czyli Juju, to moi synkowie. Janek przyszedł na świat 03.08.2011, a Julek - półtora roku później, 09.02.2013. Nana i Juju to pseudonimy wymyślone przez Janka, gdy miał nieco ponad rok. 21.05.2017 do chłopców dołączył Jerzyk czyli Jerzo. To ma być blog o nich.
sobota, 30 kwietnia 2016
Entomolog
Juju goni po domu coś latającego z zamiarem dokonania na rzeczonym aktu morderstwa:
- No gdzie to jest?
- Juleczku, nie zabijamy robalków!
- To nie jest robal! To jest owad!
- No gdzie to jest?
- Juleczku, nie zabijamy robalków!
- To nie jest robal! To jest owad!
piątek, 29 kwietnia 2016
Wege i bez cukru: Pischinger
I w dodatku pyszny! Zdaniem chłopców. I nie tylko.
Nie jestem pewna, co na to pan Oskar Pischinger, wiedeński cukiernik, twórca pierwszego Pischingertorte. Myślę, że byłby zadowolony. Sam w końcu musiał być otwarty na nowości. I kreatywny.
W wersji wegańskiej (i bezcukrowej) pischinger jest równie łatwy do przygotowania jak w wersji tradycyjnej. Podobnie wymaga leżakowania, więc zabierzcie się za niego odpowiednio wcześnie. Doba przed imprezą wystarczy.
Jeśli ma być całkowicie wegańsko, zaopatrzcie się w odpowiednie wafle. Polecam bio wafle domowe bez cukru z firmy Ania.
Pischingera przekładam dwoma masami. Podana w przepisie poniżej ilość wystarcza na jedno opakowanie bio wafli od Ani.
PISCHINGER
1 opakowanie bio wafli domowych bez cukru
masa I:
100 g oleju kokosowego
1/2 szklanki mleka roślinnego
4 kopiaste łyżki karobu
W rondelku z grubym dnem podgrzewamy mleko i olej, aż olej się rozpuści. Dodajemy karob. Cały czas mieszając, chwilę gotujemy. Odstawiamy, aż się nieco schłodzi.
masa II:
75 g suszonych śliwek
75 g suszonych daktyli
100 ml wody
dojrzały banan
Śliwki i daktyle umieszczamy w rondelku z grubym dnem. Zalewamy wodą i gotujemy 5 minut. Gdy trochę przestygną, blendujemy razem z bananem na gładką masę.
Pierwszego andruta kładziemy na równej powierzchni. Smarujemy pierwszą masą. Przykrywamy drugim. Smarujemy drugą. I tak, aż zużyjemy wszystkie masy i wafle.
Nie polewam wafli polewą (pan Pischinger mi to wybaczy, mam nadzieję), ponieważ to nasza przekąska wycieczkowo-piknikowa. Brak polewy = czyst(sz)e dziecięce łapki.
Gotowego przekładańca przykrywamy papierem do pieczenia i kładziemy na nim coś ciężkiego: np. solidną deskę do krojenia albo mniej solidną i tom encyklopedii. I czekamy. Po 12 godzinach bywa niegotowy. Doba jest idealna.
Kroimy w dowolne kształty i jemy. A jak coś zostanie - pakujemy. Można przechowywać parę dni - najlepiej w lodówce.
czwartek, 28 kwietnia 2016
Zakopana w Zakopanem
Julek:
- Mamusiuuuu, a dlaczego babcia Ala pojechała do Zakopanego?
Ona musiała być brudna....
- Mamusiuuuu, a dlaczego babcia Ala pojechała do Zakopanego?
Ona musiała być brudna....
poniedziałek, 25 kwietnia 2016
Szybki Lopez
Wracamy z przedszkola. Wąska droga, strefa zamieszkania. Jadę przepisowo. Jakieś 20 km/h. Julek:
- Mamusiu, nie jedź tak szybko! Sznurówki mi się odwiązują.
- Mamusiu, nie jedź tak szybko! Sznurówki mi się odwiązują.
piątek, 22 kwietnia 2016
Błyskawiczna zmiana płci
Usypianie. Julek wspomina wyprawę z tatą na plac zabaw:
- A ja już znam tego chłopca! Poznałem go ła placu łabaw! Nazywa się Madzia.
- Może Maciek? Chłopiec nie może nazywać się Madzia.
- Bo on jest dziewczynką.
- A ja już znam tego chłopca! Poznałem go ła placu łabaw! Nazywa się Madzia.
- Może Maciek? Chłopiec nie może nazywać się Madzia.
- Bo on jest dziewczynką.
niedziela, 17 kwietnia 2016
Wiosna na całego!
W końcu chłopcy mogli wypróbować ubrania z najnowszej kolekcji Pan Pantaloni. A te są, jak zwykle, kolorowe i radosne. Wygodne. Łatwe do zakładania. Idealne na wiosenne szaleństwa. Praktyczne. Spodnie są z bawełny, więc nie można się w nich przegrzać, a rewelacyjnie chronią kolana. Na wielokolorowych tkaninach nie widać brudu, więc nie trzeba się przebierać po jednym zjeździe ze zjeżdżalni. I cudnie się piorą. Piorę je na 30 stopni. Wyglądają ciągle jak prosto ze ślicznego kartonika, w którym do nas przyszły od Pan Pantaloni. No dobra, dostaliśmy pięknie wyprasowane. A tak naprawdę po praniu prasowania nie wymagają.
Chłopcy mają też bezrękawniki. Przekonałam się wreszcie do tego elementu dziecięcej garderoby. Świetnie się sprawdzają. A Janek i Julek uwielbiają uszka na kapturach.
No i jeszcze koszule... Cud-miód. Piękne kolory. Urocza stójka. Francja-elegancja. Wygodne. Spokojnie można w nich szaleć, a nadają świetnie na różne bardziej oficjalne okazje.
Czekamy teraz na upały, żeby móc w końcu pośmigać w króciutkich pantalonkowych spodenkach.
Na zdjęciach zobaczycie też spodnie z poprzednich kolekcji. To jedyna "wada" pantalonkowych rzeczy - mimo usilnych starań moich dzieci, wytrzymują one więcej niż jeden sezon. Ciągle mamy spodenki z pierwszej kolekcji firmy (sprzed 3 lat?) - teraz służą chłopcom jako szorty.
Na zdjęciach zobaczycie też spodnie z poprzednich kolekcji. To jedyna "wada" pantalonkowych rzeczy - mimo usilnych starań moich dzieci, wytrzymują one więcej niż jeden sezon. Ciągle mamy spodenki z pierwszej kolekcji firmy (sprzed 3 lat?) - teraz służą chłopcom jako szorty.
niedziela, 3 kwietnia 2016
Ruchomość cielesna
Po kąpieli tata pomaga Julkowi założyć piżamkę.
- Tatusiu, dlaczego masz nieruchome cyce?
- Jak to nieruchome?
- Bo mama ma ruchome.
- Tatusiu, dlaczego masz nieruchome cyce?
- Jak to nieruchome?
- Bo mama ma ruchome.
sobota, 2 kwietnia 2016
Babeczka
No i doczekaliśmy się w Jaworzu kawiarni. Samodzielnej. Nie w jakimś hotelu. W dobrym miejscu. Blisko parku, z miejscami do parkowania. Z fajnymi, nowoczesnymi, ale domowymi wypiekami.
W dzień otwarcia zapowiadało się super. Byliśmy przejazdem i kupiliśmy ciasta na wynos. Babeczka zrobiła dobre wrażenie. Ładne wnętrze. Świeżo wymalowane. Kanapy, krzesła, kominek, mini kącik dla dzieci. Miła obsługa. Jak się okazało w domu - pyszne ciasta. W tym babeczki marchewkowe.
Dzisiaj zrobiliśmy sobie wiosenny spacer z odpoczynkiem w Babeczce. Tym razem mieliśmy czas, że usiąść w środku i na miejscu zjeść i napić się kawy. No i trochę czar prysł. Pierwsze, co się rzuca w oczy po przekroczeniu progu kawiarni, to pustka: "Spóźniliśmy się i wszystko już zjedzone!" Lada nie ugina się od ciast. W niewielkiej chłodni tylko jedno ciacho. Brak chociaż wypisanych ciast, które są w ofercie - jakiejś tablicy "dziś polecamy". No i nie było babeczek. W Babeczce. A aż się prosi o babeczki, takie ozdobione różnymi kremami i takie najzwyklejsze muffinki. Przydałyby się też desery w słoikach - zapełniłyby pustki w chłodni.
To, co zjedliśmy, było pyszne i świeże. Świetny tort bezowy i szarlotka z owocami leśnymi. Kawa też dobra. Złego słowa nie można powiedzieć.
Babeczce damy jeszcze szansę. Na pewno. Mam nadzieję, że się rozkręci, bo to miejsce z potencjałem. I widać, że włożono w nie dużo serca. To najważniejsze. Mimo wszystko jest tam coś, co sprawia, że chce się wracać.
Babeczkę znajdziecie na FB.
Kawiarnia Babeczka, ul. Pałacowa 27, Jaworze
obok supermarketu Lewiatan "Jaworze"
Kawiarnia Babeczka, ul. Pałacowa 27, Jaworze
obok supermarketu Lewiatan "Jaworze"
Subskrybuj:
Posty (Atom)