sobota, 31 grudnia 2016

Sylwester

    Jesteśmy konserwatywni i konsekwentni, jeśli chodzi o ogólny rytm dnia chłopaków. Usypianie, a co za tym idzie poranne wstawanie są o stałych porach. Nie ma, że Sylwester, przyjazd babci czy wyjazd do cioci. Za to wieczory są dla nas.
   A że chłopaki nakręceni już w piątek po przedszkolnej imprezie domagali się sylwestrowej imprezy, witaliśmy nowy rok wraz z mieszkańcami Irkucka i Ułan Bator, czyli tak ok. 17:00 polskiego czasu. Cztery godziny przed polską północą już smacznie spali po imprezie.
      Przygotowania zaczęliśmy już po śniadaniu. Tata został wysłany na zakupy - jako najzdrowszy i największy, a siła przebicia i wytrwałość są koniecznie w rozszalałym tłumie robiącym zapasy na ten szczególny wieczór. Chłopcy przygotowali menu i listę uczestników imprezy. Spisywał Janek. I tak przewidziano: paluszki, babeczki i - "Uwaga, mamo, teraz mam trudne słowo do napisania!" - szampana. No i oczywiście trąbki, okulary, czapeczki (z przedszkolnej zabawy), baloniki i tańce-hulańce.








      Największą atrakcją okazała się żarówka dyskotekowa. Prosto z Lidla, ok. 20 PLN, a radocha bezcenna. Z powagą pili też swojego szampana. Również z Lidla - jak na tego typu paskudztwo ten ma całkiem niezły skład: woda, soki owocowe, nieprzesadnie dużo cukru, żadnych E.





        Stary rok został godnie pożegnany. 
        Nowy rok niech będzie dla Was łaskawy!

Do siego roku!


piątek, 30 grudnia 2016

niedziela, 11 grudnia 2016

Kolędowanie

To wersy kolęd w wersji chłopców. Wszelkie zmiany powstały niechcący i w dobrej wierze.

- Aniołowie się radują: tratarata wyśpiewują! - Janek

- Oddawali swe ukłony w oborze! - Janek

sobota, 10 grudnia 2016

Jasełka



Było pięknie!
W odpowiedniej, dużej sali. Ze sceną na podwyższeniu.
Z pięknym scenariuszem pań Natalii Sijki i Anny Rączki. Z ładnym przesłaniem. Z fantastycznie przygotowanymi dziećmi. Cudnym śpiewem kolęd i pastorałek.
Ze śmiechem i łzą wzruszenia.
Ze świetnymi strojami i scenografią.
I wreszcie z pysznymi ciastami na koniec.
Mimo wiosennej aury za oknem wszyscy poczuliśmy atmosferę Świąt.

















wtorek, 6 grudnia 2016

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Czekamy!

     Jak zwykle z ciasteczkami dla Mikołaja i marchewkami dla reniferów. Tym razem upiekliśmy pyszne, mocno czekoladowe, ale można udawać, że bardzo zdrowe, bo na mące razowej i z gorzką czekoladą, a przede wszystkiem super szybkie ciasteczka. Super szybkie, bo Janek chciał piec z nami, a miał dziś jeszcze lekcję gry na pianinie.
       
Przepis mamy od Doroty.
Składniki na 2 blaszki ciastek (około 18 sztuk):
 1 jajko
3/4 szklanki jasnego brazowego cukru
70 g masła, roztopionego
150 g gorzkiej czekolady, roztopionej w kąpieli wodnej
1/2 szklanki mąki pszennej razowej
pół łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
100 g drobno posiekanej gorzkiej czekolady    






    W naczyniu roztrzepać jajko, wymieszać z cukrem. Dodać lekko przestudzone masło, wymieszać. Do masy dodać mąkę razową, proszek do pieczenia, ekstrakt z wanilii, roztopioną czekoladę, dobrze wymieszać. Ciasto powinno być w miarę gęste. Dodać czekoladę, wymieszać. 
  Ciasto wykładać łyżką na blaszkę do ciastek wyłożoną papierem do pieczenia lub wysmarowaną masłem i oprószoną mąką, w sporych odstępach. Na każdą porcję pełną łyżkę ciasta. Piec w temperaturze 190ºC przez 13 - 15 minut, do zbrązowienia. 
 Wyjąć z piekarnika, przestudzić przez 10 minut na blaszce, następnie przełożyć na kratkę i wystudzić. Przechowywać w szczelnym pojemniku w temperaturze pokojowej do 7 dni.

 

niedziela, 4 grudnia 2016

Mali Odkrywcy. Laboratorium Poczytajki.

   Mało być tylko czytanie. Tylko, bo przecież czytamy w domu. I w przedszkolu panie też czytają. Tymczasem, gdy zajęliśmy miejsca w sali muzeum, znaleźliśmy się w centrum przedstawienia. O skarpetkach! Panie Ewa Kus oraz Barbara Szotek-Stonawski, aktorki Sceny Polskiej Teatru w Czeskim Cieszynie, przeniosły nas w świat wykreowany na podstawie książki "Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek". Zachęciły do przeczytania całości i do zabawy czytanym tekstem. Nie tylko tym o skarpetkach. Każdym.













  Ponieważ dzieci nie są stworzone do siedzenia, a i rodzicom przydało się rozprostowanie kości, no i nie ma nic lepszego od wspólnej, rodzinnej zabawy, pani zrobiły nam mini warsztaty aktorskie. Uruchomiliśmy nie tylko nasze kości, ale też usta i przede wszystkim wyobraźnię.










   Potem dzieciaki oddały się twórczości plastycznej - również pod okiem pań z cieszyńskiego teatru. Podczas gdy chłopcy z zapałem wykonywali skarpetkowe stworki, my wraz z innymi rodzicami wysłuchaliśmy wykładu "Czytam i czuję, czyli czytanie jako lekarstwo na problemy duszy" wygłoszony przez panią Henrykę Kucharczyk, konsultantkę merytoryczną Kampanii Cała Polska Czyta Dzieciom. I nawet był konkurs dla słuchaczy. I nawet nam się udało zdobyć nagrodę. A co!





sobota, 3 grudnia 2016

Pierwszy turniej

I pierwsze zwycięstwo.
Pierwszy medal.
Pierwsze uczucie rodzicielskiej dumy.

    Na mikołajkowym turnieju Mini Judo Cup OLYMPIC HOPES w PTS Janosik Janek odbył dwie walki: jedną wygrał, druga zakończyła się remisem.


   Nagrody wręczał sam Święty Mikołaj. Janek wrócił dumny i zadowolony jak nie wiem co, dzierżąc w dłoni torbę klubową Janosika. A w torbie: dyplom, medal, długopis, zegarek. No i słodycze. To ostatnie jakoś mi nie pasuje do przyszłych olimpijczyków. Klubowa koszulka albo nawet judoga nie byłaby zła. A na pewno zdrowsza. I zostałaby z nami dłużej niż góra słodyczy. Już torba sprawiła Jankowi mnóstwo radości i chodzi z nią dumny jak paw.
   Turniej był dobrze zorganizowany. Podzielony na części według wieku zawodników. I tak były tłumy. Wszystko odbywało się sprawnie i zgodnie z planem. Byli prawdziwi sędziowie.
Jak zwykle znaleźli się nadgorliwi rodzice, stojący nad walczącymi obok sędziów i trenerów, wykrzykując "porady" dla zawodników. Dlatego zdjęć mamy niewiele - naprawdę ciężko było się dopchać do maty.
 Ale to uczucie dumy, gdy syn wraca do domu szczęśliwy po turnieju z medalem - bezcenne.




Życzenia

Janek:
- Mamusiu, "Ś" to S z kreską?
- A co chcesz napisać?
- Łi łiś ju e mery christmas.

niedziela, 27 listopada 2016

Szklana Góra

    Ku wielkiej radości Julka znowu wybraliśmy się do teatru. Udało nam się kupić bilety na premierowe przedstawienie "Szklana Góra" w teatrze Banialuka. 
     Tym razem spektakl odbywał się w głównej sali. Siedzieliśmy w dalekim, dziesiątym rzędzie. Sala jest amfiteatralna, ale skos jest minimalny i niestety dorośli skutecznie zasłaniają dzieciom scenę. Chłopcy oglądali przedstawienie na stojąco lub siedząc na naszych kolanach. Wolimy kameralną scenę na piętrze.
    Przedstawienie jest niezwykłe. Inne niż wszystkie. Ogromne wrażenie robi scenografia. Szklano-metalowa konstrukcja, która raz jest niedostępną górą, raz królewskim pałacem, raz twierdzą złej Imaginy. Podkreśla surowość, chłód królewskiego serca, egoizm władców i Imaginy, zimno pałacowych komnat. 
    Są też oczywiście lalki. Też niezwykłe. Bardzo realistyczne, półtorametrowe. Dzielą plan z aktorami.
    Ogromną rolę odgrywają też światła, a często ich brak. Gdy już są, to raczej w zimnych, chłodnych barwach. Czasem, w scenach walki na miecze, stroboskopowo migają. Przedstawienie jest ciemne, mroczne. To nie jest jego wadą. Nie spodziewałabym się klimatu jak z disneyowskiej animacji. Ale jestem pewna, że młodsze maluchy mogą się go zwyczajnie bać. Janek jeszcze rok-dwa lata temu miałby niezłego stracha. Julek upewniał się co jakiś czas, czy jestem za nim. Byłam. 
    Ale przecież teatr to aktorzy. Tutaj, jak zwykle, nie było rozczarowania. Stanęli na wysokości zadania. W Banialuce niesamowite jest to, że przecież często trafiamy na tych samych aktorów w różnych rolach, w różnych przedstawieniach i nawet nam, dorosłym, trudno przypomnieć sobie, kim  jeszcze był Lis z "Tymoteusza..", czy Koziołek Matołek. I to wcale nie z powodu charakteryzacji. 
    No i muzyka: jak zwykle świetnie dobrana, z dobrze zaśpiewanymi piosenkami dla dzieci.
    "Szklana Góra" to historia o kłamstwie, chorych rodzicielskich ambicjach, przekraczaniu własnych granic. Dla maluchów to opowieść o przygodzie, dziwnym tacie ("Dlaczego mówił, że to Królewski Syn, a to była Królewna?"), odwadze, współpracy i miłości. Każdy znajdzie coś dla siebie. Moim zdaniem jednak nie jest to przedstawienie dla dzieci najmłodszych. Zaczęłabym od czterolatków. Ze względu na tematykę, ciemność, migające światła i scenografię, która w zależności od potrzeb jest raz górą, raz pałacem (chłopcy czasem dopytywali, gdzie teraz rozgrywa się akcja).
    Gdy opadła kurtyna, światła w końcu rozbłysły, zobaczyliśmy wypieki na policzkach chłopców. Sekundę później rozpłakał się Julek. "Dlaczego takie krótkie?!"



     Zostaliśmy chwilę, zajrzeliśmy za kurtynę. Julek usiadł na brzegu sceny z nosem na kwintę. Niespecjalnie pocieszyła go rozmowa z samą Królewną i innymi aktorami. Mimo obietnic, że właśnie szykują się do próby do kolejnego przedstawienia.



       Julek jeszcze nie wie, ale my już mamy bilety na styczeń. I to na dwa przedstawienia! W tym na jego wymarzone "Trzy Świnki".

wtorek, 22 listopada 2016

Tysiąc jezior

czyli muzyka tradycyjna Warmii i Mazur. To kolejny koncert dla najmłodszych słuchaczy w NOSPR w Katowicach, na którym byliśmy.
    I było jeszcze lepiej niż ostatnio. 
   Występowała Ania Broda z zespołem. Były cymbały, skrzypce, bęben, kontrabas, oktawki, duduk, klarnet, saksofon, lutnia arabska, roubab. Niesamowity głos i biały śpiew Wokalistki. Cudna muzyka i wspaniałe aranżacje tradycyjnych melodii Warmii i Mazur. Ciekawe opowieści o muzyce i instrumentach. Świetny kontakt z publicznością. Było magicznie.
    Tej magii dały się porwać nie tylko dzieciaki.
Janek słuchał zaczarowany. Julek przetańczył pierwszą połowę koncertu - na drugą już nie miał siły. Można to zrozumieć - jeszcze dzień wcześniej miał prawie 39 stopni gorączki.
    Nie mogliśmy wyjechać bez płyt. Każdy z chłopców dostał swoją. Każdy ma podpisaną przez Anię Brodę.





     Janek ma "Thousand lakes", czyli z muzyką z koncertu i teraz każdy poranek, jazda samochodem i wieczór odbywają się pod znakiem "Polki Hasany": "Hejsa, dolasa, która ładna, to nasza!". I tak czterdzieści tysięcy razy. Zabrał ją nawet do przedszkola i nauczył Misie (to jego grupa) zabawy w Talara.
  Julka płyta to "A ja nie chcę spać". To muzyka Ani Brody do wierszy Danuty Wawiłow, Doroty Gellner, Natalii Usenko, Teofila Lenartowicza, Włodzimierza Słobodnika, Witka Brody. Bardzo bym chciała napisać coś więcej o tym wydawnictwie, ale nie było dane mi jeszcze posłuchać. Julek schował płytę do swojej tajnej skrytki ze słowami: "To moja własna płyta. Ja nią rządzę. Nikt nie może jej słuchać.". Najwyraźniej on też nie może. Planuję napisać podanie. Może rozpatrzy pozytywnie.
    Zdjęć z koncertu nie mamy, bo fotografować nie można. Zresztą i tak chyba nie byłoby ku temu okazji. Tak byliśmy zasłuchani.
     Ale pogoda dopisała, więc chłopcy mogli pograć na bębnach, które są między gmachem NOSPRu a parkingiem. Przed koncertem obowiązkowy był oczywiście posiłek po długiej podróży.