niedziela, 17 stycznia 2016

Sanki z dziećmi, czyli Goruszką zimą

    Goruszka to "nasza górka". Wiosną, latem i jesienią jeździmy tam pospacerować, pobiegać i zrobić piknik. Zimą, gdy w końcu spadnie śnieg, zjeżdżamy z niej na sankach. 







    To najlepsze miejsce na sanki. Z maluszkami też. Jest daleko od ulicy - dzieci nie zjeżdżają pod koła samochodów. Nie ma wyciągu, więc nie wpadną pod nogi narciarzom. Powierzchnia do zjeżdżania jest ogromna. Maluszki zjeżdżają sobie z jednej strony, starszaki - z drugiej. Tak więc można spokojnie puścić z górki dzieciaka, który jeszcze średnio opanował kierowanie sankami. No i ten widok! Jest idealnie!  



    Żeby się tam dostać, trzeba dojechać do centrum Jaworza. Zaparkować w okolicy kościoła ewangelickiego albo jeszcze wyżej - blisko szkoły. Dojść parę kroków. I już jesteśmy w zimowym raju.




sobota, 9 stycznia 2016

Beksien

   Uwielbiam takie miejsca. Przytulne, eleganckie, ale nie sztywne i odstraszające rodziny z dziećmi, wnętrze. Sympatyczna obsługa. Kuchnia slow food, czyli naturalna kuchnia i lokalne, świeże produkty. Niewiele dań w karcie, co gwarantuje, że wszystkie są dostępne i przygotowywane świeżo na miejscu. Tak, świeżość i oryginalność to to, co charakteryzuje Beksien.
   A poza tym właściciel restauracji, Bartosz Gadzina, może pochwalić się czapką Gault&Millau oraz zaliczeniem przez dwa ostatnie lata do 100 najlepszych restauracji w Polsce: Beksien została wpisana do katalogów Poland 100 Best Restaurants 2015 i 2016. Brzmi bardzo zachęcająco.
  No to teraz będą minusy, żeby nie było zbyt słodko. Za mało dań bezmięsnych, o wegańskich nie wspomnę. Za mało zabawek w kąciku dla dzieci. Gdy przyszliśmy na stoliku była jedna zabawka (a dzieci dwoje, nie było lekko),  nienaostrzone kredki i kreda (sic!). O kartki do rysowania chłopcy poprosili panią kelnerkę. Dostali je od razu. I bardzo dobrze, bo nie chcę wiedzieć, co by było jakby się zabrali za rysowanie kredą po ścianach. No i te ceny. Wiem i doceniam, że wszystko świeże i prawdziwe, ale 21 złotych za 4 (cztery!) pierogi nie mogę zrozumieć. I już.



  Zamówiliśmy Krem/Miód/Pietruszka i Pierogi/Ser Owczy/Wino dla niejedzącej mięsa mamy, Wołowina/Mus/Warzywa czyli "mięszko" dla Julka i taty oraz dziecięce danie dnia dla Janka, czyli  filet z pstrąga z kaszą jaglaną i marchewką (poza tym była zupa marchewkowa, której Janek nie chciał zamówić). No i deser. Dla chłopaków (wszystkich trzech) lody: Siano/Kruszonka/Syrop, a dla mamy Czekolada/Gruszka/Orzechy.
  Jako poczekadło dostaliśmy rewelacyjny, ciepły chleb  z czarnuszką (wypiekany na miejscu, można wcześniej zamówić i kupić do domu bochenek). Pozostałe dania były pięknie podane i pyszne. Zupa krem z pasternaku - cudowna! Aksamitna i delikatnie słodka przez dodatek miodu spadziowego. Pierogi - świetne. I ten sos... Policzki wołowe rozpływały się w ustach (tak, tak, Julek zjadł je z apetytem). Janek wsunął swoje danie błyskawicznie, a było dość spore (dwa kawałki ryby). Ledwo zdążyliśmy od niego skosztować. Też smaczne, co Was pewnie nie dziwi. Lody z łąkowego siana z kruszonką owsianą podane zostały w słoikach, co było dodatkową atrakcją, chociaż maluchom trochę niewygodnie się z nich jadło (co im nie przeszkadzało). I to naprawdę jest smaczny deser. Gorąca babeczka czekoladowa z płynną czekoladą z sorbetem z gruszek, posypana orzechami włoskimi nie mogła nie być pyszna.




   No i prawie zapomniałabym o napojach. Beksien ma dobrą kartę win, ale mogliśmy ją tylko poczytać - w końcu to był dość wczesny obiad z dziećmi. Chłopcy zamówili sok jabłkowy. I tu niespodzianka! Dostali prawdziwy, tłoczony sok w szklanej butelce. Czyli można nakarmić dzieci świeżym, zdrowym jedzeniem. Nie muszą być nuggetsy czy inne paluszki rybne. Można? Można!



     Do Beksien na pewno wrócimy. Jestem bardzo ciekawa wiosennego menu. Liczę na jeszcze więcej warzyw.
  

WOŚP

     Jaki Janek jest, każdy widzi. Najważniejsze, że JEST. 
    Uratowali go lekarze. Bez dwóch zdań. Jednak bez WOŚP (i Fundacji TVN "Nie jesteś sam", która wyremontowała wówczas jedną z trzech niewielkich sal na oddziale) mogłoby nie być dla niego miejsca na OION w Zabrzu. Miejsce było. No i Janek jest.
    Grać z Orkiestrą w tym roku zaczęliśmy już dziś, dzień przed finałem. Pojechaliśmy na V Międzynarodowy Turniej Judo dla Dzieci i Młodzieży "Pokonujemy granice". Impreza odbyła się w hali pod Dębowcem*. Była tam zbiórka na WOŚP. Miały być atrakcje dla maluchów, zabawy z animatorami itp. Były dmuchańce ze spora kolejka oczekujących, biegające starszaki w dżudogach (bez zważania na plączące się po hali maluszki) i wrażenie chaosu. Dla maluszków było jeszcze kolorowanie na podłodze. Pozostałe atrakcje w strefie zabawy były zdecydowanie dla dzieci w wieku szkolnym. No cóż, chłopcy są jeszcze za mali na takie imprezy najwyraźniej. 
    Mimo oczekiwania na zabawę na dmuchańcu i krótkiego, ograniczonego czasu skakania byli zadowoleni. To najważniejsze. Dodatkową atrakcją były skarbonki WOŚP oraz "naklejki pana Jurka Owsiaka", bo tak nazywa je Janek. I dobrze. Niech wie, że to porządny człowiek.
- A ja wolę mówić "pan Owsiak"! - dorzuca Juju.








    A "koszulki pana Jurka Owsiaka" kupiliśmy w sklepie WOŚP.




*Hala Widowiskowo-Sportowa w Bielsku-Białej

środa, 6 stycznia 2016

Biały Krzyż, żeby nie zardzewiały sanki

  No dobra, mamy plastikowe. Ale przy takiej pogodzie grozi im zarośnięcie kurzem. No i chłopcy należą już do pokolenia, które nie zna śniegu. Nam pokazywano pomarańcze na obrazkach, a dla chłopców muszę gromadzić zdjęcia śniegu. A najlepiej chłopców na śniegu - żeby nam nie powiedzieli za parę lat, że ich na sanki nie zabieraliśmy.
  Wybraliśmy się do Szczyrku na Biały Krzyż. Dośnieżony stok. Na niedośnieżanych warunków narciarskich - brak.
   Było sporo ludzi, ale udało nam się zaparkować. Trochę pozjeżdżaliśmy, trochę chłopcy potarzali się w śniegu, nawet udało nam się zrobić prawie śnieżki.
     Trasa saneczkowa jest taka trochę dzika. Prowadzi wzdłuż wyciągu - odgrodzona jest zaspą. Trzeba uważać na dzieciaki, zwłaszcza, że jak to na obleganej górce - niektóre jeżdżą jak szalone, inne właśnie usiłują wstać z sanek albo wygrzebać się z zaspy.
        Ale było fajnie. Wróciliśmy zmęczeni. Z rumianymi policzkami. Zima zaliczona.
        A najważniejsze, że byliśmy z Pawełkiem, przedszkolnym przyjacielem Janka. I z jego siostrzyczką oraz rodzicami.










piątek, 1 stycznia 2016

Kolejny rok z Panem Kuleczką

    To, że kochamy Pana Kuleczkę, wiadomo nie od dziś. Rok 2016, podobnie jak poprzednie lata, spędzimy z psem Pypciem, kaczką Katastrofą, muchą Bzyk-Bzyk i z Panem Kuleczką właśnie. Wypełniliśmy więc nasz nowy kalendarz najważniejszymi wydarzeniami, które nas czekają.    
       Zaznaczyliśmy je naklejkami, które są w komplecie z kalendarzem. Teraz to już nikt nie przegapi żadnych urodzin.