poniedziałek, 31 października 2016

Halloween

Albo Hałolin, jak mówi Juju.
Nie było wyjścia. Musieliśmy świętować. Julek opowiadał, że mówili o tym święcie z panią Karoliną na angielskim.
Tak więc do przedszkola pojechali już przebrani.
Po powrocie piekliśmy - jak zwykle - paluchy czarownicy. Były też duchy z bananów. Straszenie się nawzajem. I na koniec przedstawienie z pluszowym pająkiem w roli głównej.










sobota, 29 października 2016

Mali Odkrywcy. Laboratorium Dźwięku.

   To już koleje warsztaty z cyklu Mali Odkrywcy. Na pierwszych byliśmy miesiąc temu. Tym razem było o muzyce. Szeroko pojętej muzyce. Spotkanie prowadził gość specjalny z Wrocławia, pan Witold Kozłowski. Niezwykle ciekawy i sympatyczny nauczyciel. O ogromnej wiedzy, a przy tym z darem jej przekazania. Oczywiście, Julek i młodsze dzieci trochę wymiękały - trudno znaleźć dla nich punkty odniesienia w opowieści o muzyce. Opowieści pana Witolda nie były jednak zbyt długie, a dzieci mogły brać w nich czynny udział. Na szczęście dla maluchów (i ich rodziców) przerywane były grą na prezentowanym instrumencie (grał prowadzący, ale i chętni uczestnicy) oraz konstruowaniem własnych prostych instrumentów.
   I tak poznaliśmy lirę korbową, lirę grecką, didgeridoo, huculskie cymbały, drumlę, bułgarską gajdę, turecki saz (na pewno nie wymieniłam wszystkiego). Usłyszeliśmy pieśni dziadów-tułaczy i melodie pasterskie.



























  Sami skonstruowaliśmy deszczowy balon, najprostszą gitarę, mini didgeridoo oraz instrument z ołówka i szpilki, którym można przeprowadzać chińskie tortury.









    Po ponad dwóch godzinach zarządzono przerwę, po której miały być budowane kolejne instrumenty. Niestety nastawiliśmy się na zapowiadane 90 minut zajęć i nie mogliśmy zostać dłużej. Następnym razem zabieramy wałówkę i zostajemy choćby do wieczora. Na takich zajęciach naprawdę warto!

   





     Zanim spotkanie się rozpoczęło pobiegaliśmy trochę po pięknym jesiennym parku wokół dworu.






piątek, 14 października 2016

Było, ale się skończyło

   Odbieram chłopców z przedszkola. Wychowawczyni Delfinków, grupy Julka, mówi do mnie (chłopcy tego nie słyszą):
- Julek był dzisiaj bardzo grzeczny.
   Nieczęsta to sytuacja. Nieco zszokowana, zapinając kurteczkę Julkowi, chwalę go:
- Cieszę się, że jesteś dzisiaj grzeczny!
- Byłem.

czwartek, 13 października 2016

Pierwszy raz u stomatologa

  Nie tak do końca po raz pierwszy, bo na przeglądach zębów obaj chłopcy już bywali. Tym razem jednak sprawa była poważniejsza: pozdzierane szkliwo i malutkie ubytki u Janka. Właściwie jechaliśmy głównie po to, żeby zaznajomić się z gabinetem i polakierować ząbki. Wiercenie było pod znakiem zapytania. Nasza stomatolog przyjęła zasadę: "jak będzie sprzyjający klimat, to plombuję".
   Dentystki nie wybraliśmy przypadkowo. To nasza dobra znajoma. Przede wszystkim znana Jankowi. Mama jego przedszkolnego kolegi. Znają się nie tylko ze wspólnych imprez czy przedszkolnej szatni. Pani Anna Beyga była gościem honorowym zajęć przedszkolnych i opowiadała dzieciom o swoim zawodzie. 
    Tak więc jechaliśmy w nowe miejsce - do gabinetu w NSZOZ Ewadent w Żywcu, ale do całkiem znanej dentystki. Janek w ogóle się nie bał. Każdy, kto chociaż raz spotkał Anię Beygę, wie, że nawet nie muszę o tym pisać. Nie można się jej bać. Zawsze pogodna, uśmiechnięta, spokojna, ale energiczna. Z podejściem do dzieciaków. Cudowna.


   Najpierw Janek obejrzał gabinet, wyposażenie. Mógł nawet ponaciskać niektóre guziki! Potem zobaczył swoje zęby na monitorze. Wspólnie znaleźli "robaka" na ząbku. I wspólnie postanowili go wyczyścić. A tu jest taki odkurzacz..., tu jeszcze pszczółka pobzyczy, a teraz bączek... I już. Wybierz sobie kolor "plastelinki".



   I tak z żółtą plombą, założoną bez jednej łzy i na pełnym luzie, oraz górą naklejek dla dzielnego pacjenta wróciliśmy do przedszkola. Na podwieczorek. Bo podwieczorku odpuścić nie można.
    Wracamy za tydzień. Mieliśmy za dwa, ale Janek poprosił, żeby jednak wcześniej. I już się cieszy na naszą wyprawę.
   A ja ciągle nie mogę uwierzyć w ten cud, którego byłam naocznym świadkiem.