sobota, 24 lutego 2018

Wstał.

I sobie stoi.
Aż padnie. I wspina się znowu.
I tak cały dzień.
We śnie chyba też.





Czary mamy

Okazało się, że blisko nas, tuż za płotem niemalże, jest nowe miejsce dla dzieci. Czary mamy. Prowadzą je dwie mamy. Przesympatyczne. Bardzo zaangażowane. 
Możecie tam zapisać dzieci na kurs angielskiego lub hiszpańskiego (pewnie spróbujemy, gdy Jerzo podrośnie), a także wziąć udział w warsztatach.
My trafiliśmy na Wiosenne Eksperymenty Naukowe. Nazwa może trochę zbyt szumna, ale nie szkodzi. Było sympatycznie i profesjonalnie. Panie prowadzące były przygotowane. Materiały do zajęć również. Niczego nie zabrakło. Wszystko przebiegało sprawnie, ale też nie za szybko - odpowiednio, aby dzieci się tym nacieszyły, ale nie zdążyły znudzić.
I tak usiłowaliśmy przywołać wiosnę, obserwując rozkwitający kwiatuszek z niespodzianką. Potem już było tylko bardziej brudno. A wiadomo, że brudne dzieci to szczęśliwe dzieci. Było malowanie barwnikami za pomocą pipetek, wulkany z kolorową lawą, zaczarowane mleko i kolorowy deszcz. Jako grande finale dzieciaki przygotowały coś ala piasek kinetyczny. 
Zadowoleni chłopcy byli bardzo. Brudni jeszcze bardziej.
Nawet Jerzo znalazł coś dla siebie.
Czekamy więc na kolejne warsztaty.