środa, 24 lutego 2016

Die kleinen Bären in Wien

czyli Misie w Wiedniu.
   Misie to przedszkolna grupa Janka, które w ostatnich dniach w ramach zajęć poznają europejskie stolice. I tak dzieci już "we Włoszech" robiły makaron, "w Brukseli" tworzyły czekoladowe arcydzieła, a "w Moskwie" piekły rosyjskie ciasteczka. A ponieważ Wiedeń jest mi szczególnie bliski i nie najgorzej znany, zostałam zaproszona jako "gość specjalny" na zajęcia o stolicy Austrii.


   Rozmawialiśmy o Austrii, Alpach, pierwszej kawiarni, polskiej husarii, balu w operze, wiedeńskich przysmakach.  Oglądaliśmy zdjęcia. Dotykaliśmy i wąchaliśmy kawowe ziarenka.


Słuchaliśmy i bawiliśmy się do muzyki Straussa.

 






     Energię uzupełniliśmy, pijąc kakao po wiedeńsku z samodzielnie przez dzieciaki ubitą śmietaną. 




   Na zagrychę był prawie oryginalny tort Sachera (upieczony przeze mnie). 



    Na sam koniec Misie rozwiązywały łamigłówki i kolorowały zwierzaki z wiedeńskiego ZOO oraz bawiły się w Hundertwassera, ozdabiając wiedeńską kamienicę. 







    Materiały dostaliśmy od ZOO Tiergarten Schönbrunn oraz Kunsthaus Wien. Vielen Dank!

   Zajęcia z przedszkolakami były bardzo ciekawe. Misie to przemiłe dzieciaki. To było dla mnie nowe doświadczenie - pierwszy raz pracowałam z tak małymi dziećmi. Wniosek: Mój podziw dla pań przedszkolanek jest w pełni uzasadniony. Ale i tak jeszcze wpadnę do Gumisiowego Gaju, o ile mnie zaproszą.
    Jak ja się cieszę, że chłopcy trafili do tak fantastycznego przedszkola.


   A oto przepis na Sachertorte:
Tort Sachera

ciasto (według Demela)
16 porcji, ϕ 24 cm
160 g miękkiego masła
70 g cukru pudru
7 jajek
180 g gorzkiej czekolady 70%
130 g drobnego cukru
160 g mąki pszennej
200 g dżemu morelowego

 Dna dwóch takich samych tortownic wyłożyć papierem do pieczenia, a boki wysmarować masłem i oprószyć mąką. Piekarnik rozgrzać do temp. 170 stopni Celsjusza, najlepiej z termoobiegiem. Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Białka oddzielić od żółtek. Masło, cukier puder i roztopioną czekoladę umieścić w misie miksera i dokładnie wymieszać, aż powstanie kremowa masa. Dodawać po jednym żółtku, ciągle miksując.
Białka wraz z drobnym cukrem ubić na sztywną, błyszczącą pianę. Jedną trzecią piany dokładnie wymieszać z masą maślano-czekoladową. Dodać pozostałą pianę i delikatnie, lekko, niezbyt dokładnie wymieszać.
Przesiać mąkę. Dodać do masy. Bardzo delikatnie i dokładnie wymieszać.
Ciasto podzielić na dwie części. Przełożyć do tortownic, delikatnie wyrównać. Piec około 40 minut, do suchego patyczka.
Dżem morelowy przełożyć do garnuszka i mieszając, zagotować. Posmarować jeden wystudzony blat. Przykryć drugim. Posmarować pozostałym dżemem. Poczekać aż lekko zastygnie.
W tym czasie przygotować polewę.

polewa (według Sarah Wiener)
60 g oleju kokosowego
200 g cukru pudru
40 g kakao
4-5 łyżek gorącej wody

Cukier puder wymieszać z kakao. Dodać wodę i wymieszać. Powinna powstać gęsta masa. Gdy będzie zbyt sucha, dodać odrobinę wody. Olej kokosowy rozpuścić. Gorący wymieszać z masą kakaową. Posmarować polewą tort - górę i boki.

Smacznego!


sobota, 20 lutego 2016

Pierwszy bałwan

  W tym sezonie. I pierwszy świadomie postawiony w ogródku przez obu chłopców.
  A jednak się udało, chociaż już tydzień temu zakwitły u nas pierwsze krokusy. 4 stopnie na plusie były, gry budowaliśmy bałwana. Nie wróżymy mu zbyt długiego życia. Ale ważne, że jest. 
Sanki były? Były!
Narty były? Były! (Janek jeździł z przedszkolakami.)
Śnieżki były? Były!
Bałwan był? Był! (A nawet jeszcze chwilowo jest.)
Zima zaliczona!



Jak rybki w wodzie czyli BajuBajki w klubokawiarni Aquarium

  Julek skończył 3 lata, więc dorósł do BajuBajek w klubokawiarni Aquarium. To impreza dla dzieci w wieku od 3 do 8 lat. Czytane są bajki. Niby nic takiego. No przecież czytamy mnóstwo książek w domu. W przedszkolu chłopcy też się sporo nasłuchają. Po co specjalnie jechać na czytanie do kawiarni i to jeszcze w sobotę?
  Bo ani bajki nie są zwyczajne, ani czytający, ani kawiarnia. 



  Zacznę od końca. Aquarium przeniosło nas do naszego Wiednia. Ogromne okna i świetny widok. Wygodne siedziska. Kącik dla dzieci. Obrazy na ścianach. Wysokie wnętrze. Jedna ściana pomalowana tablicówką i nieprzypadkowo popisana białą kredą. Zapach. Nieprzypadkowe książki i czasopisma. I to nieuchwytne coś, co sprawia, że miejsce jest niezwykłe, mimo przestrzeni przytulne i że chce się tam wracać, bo nie daje o sobie zapomnieć.




  Czytał dzisiaj pan Szymon z Bielskiego Klubu Rodzica. Był przygotowany na spotkanie z ciut starszymi dziećmi niż przybyłe (maks. 4,5 roku), ale szybko się dostosował. Ma rewelacyjny kontakt z dziećmi, świetny do nich stosunek i dobrą dykcję. Dzieciaki słuchały i rozmawiały z nim, jakby był co najmniej ich panią z przedszkola.
   Pan Szymon przyniósł książkę "Strawa duszy. Opowieści krzepiące dla ciała i ducha". Świetna. Nas zainteresowała. Chłopcy są jeszcze na nią ciut za młodzi, ale zaraz jak tylko skończę to pisać, kupię egzemplarz dla nas. Gdy zobaczył, z czym i kim ma do czynienia, przerzucił się na historie dla maluchów. 




    To spotkanie to nie było odczytanie dzieciom opowieści. To było wspólne czytanie. Rozmowa. Wzajemne słuchanie. Czyli jak w domu. Jak z przyjacielem. 
    Zastanawiam się tylko, kto się lepiej bawił: dzieciaki czy ich rodzice, którzy znad filiżanki kawy przysłuchiwali się tym rozmowom.





     A kawa pyszna. Chłopcy pili tłoczone soki z gruszek. Zagryzali sernikiem waniliowym z malinami. To było dzisiejsze ciasto dnia. Bardzo dobre, świetny sernik. Skosztowaliśmy też wegańskiego tosta z rukolą i suszonym pomidorem - smaczny. A ja jako maniaczka tiramisu musiałam skosztować miejscowego. To był raczej mocno ubity krem na właściwie nie namoczonych biszkoptach posypany kawą. Dobry, ale tiramisu w Jaworowym Zaciszu jest ciągle najlepsze.




    No i jeszcze wady, a właściwie jedna niewielka wada. Termin. 12:30 to trudna godzina dla rodzin z małymi dziećmi. Dla mniejszych maluszków to już pora obiadu. Dla nieco starszych to już za późno na drugie śniadanie, a na obiad ciut za wcześnie. taki prawie obiad. A to kawiarnia. Pozwolimy na ciacho, nie zje w domu obiadu. A z obiadem i tak w domu nikt nie czeka, bo przecież jesteśmy w kawiarni na BajuBajkach. Można zjeść obiad wcześniej. Spróbujcie wcisnąć czterolatkowi obiad o 11:30. I tak, da się wytłumaczyć dziecku, że w kawiarni nic nie jemy, tylko słuchamy bajek, a potem lecimy wygłodniali na obiad. Tylko jaki ma sens zabieranie dzieciaka na taką imprezę w takie miejsce skazywanie siebie (dla przykładu) i jego na męki Tantala?
   Tak więc, żeby było idealnie, BajuBajki powinny być albo wcześniej - tak ok. 11:00, czyli w porze drugiego śniadania lub później - ok. 16:00, w porze podwieczorku.
    Rozumiem, że 12:30 w soboty to najwygodniejsza godzina dla kawiarni. O 16:00 pewnie już są tłumy, zwłaszcza latem. No cóż. Spróbujemy przyjechać na BajuBajki następnym razem też. Bo warto.

Klubokawiarnia Aquarium - I piętro Galerii Bielskiej BWA
ul. 3 Maja 11 Bielsko-Biała
BajuBajki odbywają się w co drugą sobotę o godzinie 12:30. Szczegółowe informacje znajdziecie na FB.

czwartek, 18 lutego 2016

Popisy semestralne

    No i cały semestr nauki w szkole Yamaha za nami! A koniec semestru oznacza nie tylko wymianę podręczników i ferie. To przede wszystkim popisy semestralne uczniów. Grupa Janka też miała swój koncert. Niestety nie było wszystkich dzieci. A szkoda, bo dzielnie ćwiczyły na próbach.


    Janek ćwiczył też w domu. Julek ćwiczył więc z nim. Dzięki wstawiennictwu starszego brata mógł wystąpić w finale koncertu, śpiewając piosenkę "Katar wieloryba".
    Zanim jednak doszło do finału Dźwiękoludki wykonały utwory "Szewc" i "Kukułka", a Janek jako ochotnik solo - "Piknik".





    Pomiędzy występami maluchów mogliśmy usłyszeć keyboardzistów i skrzypaczki oraz starsze Dźwiękoludki. Julek, mimo zmęczenia po przedszkolu, nie zawiódł i trochę potańczył.




  Koncert odbył się tym razem w Centrum Nauki i Muzyki Yamaha. Dzieci zostały przygotowane przez panią Dorotę Musialik. Dziękujemy i czekamy na kolejne koncerty!
   Chłopcy wystąpili w marynarach Mabibi.

poniedziałek, 15 lutego 2016

O tempora, o mores

Pobudka. Sprawdzamy, co za oknem. Leje.
- Chłopaki, pamiętacie taką piosenkę "Ciągle pada"?
- Nieee.
Wybaczam, bo nie należą do pokolenia fanów "Czerwonych gitar". Śpiewam więc fragment, ale krótki.
- Jaaareeek, włącz nam "Ciągle pada", jak zejdziemy na dół!
Julek się ocknął:
- Jakiego pada?


niedziela, 14 lutego 2016

Walentynki

   W tym roku wypadają w niedzielę. Nic to. Przedszkolna impreza będzie w poniedziałek. A na imprezie rozdawane będą kartki wrzucone do specjalnej walentynkowej skrzynki. No to sobotę spędziliśmy na robieniu walentynek dla: Pawełka, Oliwki, pani Ani (od Janka) oraz Igorka, pani Natalii i pani Reni (od Julka).  Potem Julek przypomniał sobie, że jeszcze dla Zuzi G. i Pawełka też "pjecierz chciał". Wypisaliśmy więc dla nich już gotowe karteczki.




    Walentynki przygotowaliśmy z kolorowych papierów i tekturek z tzw. kreatywnych zestawów kupionych kiedyś w Tchibo i Lidlu. Brokat i inne ozdoby też pochodzą z Lidla. Kupuję takie rzeczy w okolicach Świąt i karnawału i przechowuję, aż doczekają się takiej okazji jak na przykład Walentynki.


    Chłopcy zanieśli też do przedszkola kruche ciasteczka - czerwone serduszka, które dla nich przygotowałam. Wystarczyło dla każdego walentynkowego imprezowicza. Korzystałam z przepisu z blogu Moje wypieki. Nie dekorowałam jednak ciasteczek lukrem ani posypką, żeby nie zasłonić ich czerwieni.  Użyłam żelowego barwnika Wilton. Ponieważ barwnik jest bezsmakowy, ciasteczka są normalnymi kruchymi, maślanymi ciachami. Z ciastem się dobrze pracuje i ciasteczka naprawdę szybko powstają. Nawet w hurtowej ilości.
     Smakowały. Obiecałam, że upiekę znowu. Mam nadzieję, że w kolorze naturalnym też ich zadowolą.


sobota, 6 lutego 2016

Komu walentynkę?

- Ja już wiem, komu wyślę walentynkę! Pani Ani i Pawłowi - planuje Janek, bo w przedszkolu stoi skrzynka walentynkowej poczty.
- A ja też Pawłowi! - deklaruje Juju, ale po chwili namysłu prostuje: - Ja bym jednak wolał, żeby MI.
- Mii? - pytam, a Mia to starsza siostrzyczka Ninki z grupy Julka, która chodzi do grupy Janka.
- Nie. Mi. - odpowiada Julek i pokazuje na siebie paluszkiem.
- A jednak Lence. - mówi Janek. - I dla Juja też zrobię. I dla ciebie.
- Ja dla ciebie też!

No to już wszystko jasne.

środa, 3 lutego 2016