niedziela, 1 stycznia 2017

Calineczka

    Żeby nie było, że tylko imprezy zakrapiane szampanem nam w głowie, nowy rok powitaliśmy w teatrze. Wybraliśmy się do Banialuki na "Calineczkę".


    Na naszej ulubionej scenie na piętrze, gdzie jest przytulnie, kameralnie, wszystko widać i można się poczuć jak uczestnik spektaklu. Urocze przedstawienie z jak zwykle świetnymi piosenkami i pomysłową scenografią i kostiumami. Tak naprawdę, trudno powiedzieć, co jest rekwizytem, co kostiumem. Scenarzysta i reżyser wzięli pod uwagę, że to spektakl dla najmłodszego widza. Nie ma dłużyzn, jest sporo rozśmieszaczy, przerywników jak wspólne klaskanie do piosenki czy łaskotanie/zaczepianie przez żuki i pająki. Aktorzy, jak zwykle, dali z siebie wszystko, a wyobrażam sobie, że pójście do pracy w Nowy Rok nie musi być łatwe.

oślepieni lampą błyskową chwilę przed rozpoczęciem

    Chłopcy, a oczywiście najbardziej Julek, byli zachwyceni. Bardzo chciał odnaleźć Calineczkę. Ale tym razem, na nasze szczęście, nie płakał. Wiedział, że za trzy tygodnie idziemy na "Trzy Świnki". Bilety już kupione.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz