No dobra, mamy plastikowe. Ale przy takiej pogodzie grozi im zarośnięcie kurzem. No i chłopcy należą już do pokolenia, które nie zna śniegu. Nam pokazywano pomarańcze na obrazkach, a dla chłopców muszę gromadzić zdjęcia śniegu. A najlepiej chłopców na śniegu - żeby nam nie powiedzieli za parę lat, że ich na sanki nie zabieraliśmy.
Wybraliśmy się do Szczyrku na Biały Krzyż. Dośnieżony stok. Na niedośnieżanych warunków narciarskich - brak.
Było sporo ludzi, ale udało nam się zaparkować. Trochę pozjeżdżaliśmy, trochę chłopcy potarzali się w śniegu, nawet udało nam się zrobić prawie śnieżki.
Trasa saneczkowa jest taka trochę dzika. Prowadzi wzdłuż wyciągu - odgrodzona jest zaspą. Trzeba uważać na dzieciaki, zwłaszcza, że jak to na obleganej górce - niektóre jeżdżą jak szalone, inne właśnie usiłują wstać z sanek albo wygrzebać się z zaspy.
Ale było fajnie. Wróciliśmy zmęczeni. Z rumianymi policzkami. Zima zaliczona.
A najważniejsze, że byliśmy z Pawełkiem, przedszkolnym przyjacielem Janka. I z jego siostrzyczką oraz rodzicami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz