W tym roku wypadają w niedzielę. Nic to. Przedszkolna impreza będzie w poniedziałek. A na imprezie rozdawane będą kartki wrzucone do specjalnej walentynkowej skrzynki. No to sobotę spędziliśmy na robieniu walentynek dla: Pawełka, Oliwki, pani Ani (od Janka) oraz Igorka, pani Natalii i pani Reni (od Julka). Potem Julek przypomniał sobie, że jeszcze dla Zuzi G. i Pawełka też "pjecierz chciał". Wypisaliśmy więc dla nich już gotowe karteczki.
Walentynki przygotowaliśmy z kolorowych papierów i tekturek z tzw. kreatywnych zestawów kupionych kiedyś w Tchibo i Lidlu. Brokat i inne ozdoby też pochodzą z Lidla. Kupuję takie rzeczy w okolicach Świąt i karnawału i przechowuję, aż doczekają się takiej okazji jak na przykład Walentynki.
Chłopcy zanieśli też do przedszkola kruche ciasteczka - czerwone serduszka, które dla nich przygotowałam. Wystarczyło dla każdego walentynkowego imprezowicza. Korzystałam z przepisu z blogu Moje wypieki. Nie dekorowałam jednak ciasteczek lukrem ani posypką, żeby nie zasłonić ich czerwieni. Użyłam żelowego barwnika Wilton. Ponieważ barwnik jest bezsmakowy, ciasteczka są normalnymi kruchymi, maślanymi ciachami. Z ciastem się dobrze pracuje i ciasteczka naprawdę szybko powstają. Nawet w hurtowej ilości.
Smakowały. Obiecałam, że upiekę znowu. Mam nadzieję, że w kolorze naturalnym też ich zadowolą.
Smakowały. Obiecałam, że upiekę znowu. Mam nadzieję, że w kolorze naturalnym też ich zadowolą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz