I w dodatku pyszny! Zdaniem chłopców. I nie tylko.
Nie jestem pewna, co na to pan Oskar Pischinger, wiedeński cukiernik, twórca pierwszego Pischingertorte. Myślę, że byłby zadowolony. Sam w końcu musiał być otwarty na nowości. I kreatywny.
W wersji wegańskiej (i bezcukrowej) pischinger jest równie łatwy do przygotowania jak w wersji tradycyjnej. Podobnie wymaga leżakowania, więc zabierzcie się za niego odpowiednio wcześnie. Doba przed imprezą wystarczy.
Jeśli ma być całkowicie wegańsko, zaopatrzcie się w odpowiednie wafle. Polecam bio wafle domowe bez cukru z firmy Ania.
Pischingera przekładam dwoma masami. Podana w przepisie poniżej ilość wystarcza na jedno opakowanie bio wafli od Ani.
PISCHINGER
1 opakowanie bio wafli domowych bez cukru
masa I:
100 g oleju kokosowego
1/2 szklanki mleka roślinnego
4 kopiaste łyżki karobu
W rondelku z grubym dnem podgrzewamy mleko i olej, aż olej się rozpuści. Dodajemy karob. Cały czas mieszając, chwilę gotujemy. Odstawiamy, aż się nieco schłodzi.
masa II:
75 g suszonych śliwek
75 g suszonych daktyli
100 ml wody
dojrzały banan
Śliwki i daktyle umieszczamy w rondelku z grubym dnem. Zalewamy wodą i gotujemy 5 minut. Gdy trochę przestygną, blendujemy razem z bananem na gładką masę.
Pierwszego andruta kładziemy na równej powierzchni. Smarujemy pierwszą masą. Przykrywamy drugim. Smarujemy drugą. I tak, aż zużyjemy wszystkie masy i wafle.
Nie polewam wafli polewą (pan Pischinger mi to wybaczy, mam nadzieję), ponieważ to nasza przekąska wycieczkowo-piknikowa. Brak polewy = czyst(sz)e dziecięce łapki.
Gotowego przekładańca przykrywamy papierem do pieczenia i kładziemy na nim coś ciężkiego: np. solidną deskę do krojenia albo mniej solidną i tom encyklopedii. I czekamy. Po 12 godzinach bywa niegotowy. Doba jest idealna.
Kroimy w dowolne kształty i jemy. A jak coś zostanie - pakujemy. Można przechowywać parę dni - najlepiej w lodówce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz