niedziela, 4 września 2016

Koziołek Matołek

   Czyli nasz pierwszy raz w teatrze z Julkiem.
   Nie, to nie błąd. Juju ma za sobą kilka spektakli. Ale bez nas. Przedszkolaki raz w miesiącu mają są odwiedzane przez teatr. Poza tym był na wycieczkach do BCKu z grupą Delfinków. I pokochał teatr miłością wielką i niekłamaną.



   Z niecierpliwością czekałam więc na rozpoczęcie sezonu w naszej bielskiej Banialuce. Oczekiwania nie ułatwiało jęczenie Julka co kilka dni:
- Mamusiu, a kiedy pojedziemy do etatlu?
      Dotrwaliśmy. Wybraliśmy dzisiaj na "Koziołka Matołka" Kornela Makuszyńskiego w reżyserii Lucyny Sypniewskiej. Spektakl wystawiany jest na Scenie na Piętrze. Nigdy tam nie byliśmy, więc mieliśmy pewne obawy: że mała sala, że miejsca nienumerowane itp. Niepotrzebnie!
   Udało nam się usiąść w pierwszym rzędzie! A w tej sali oznacza to siedzenia właściwie na scenie - dużo miejsca na nogi (idealnie dla wysokiego taty - siedział z boczku, żeby nie zasłaniać) i na tańce do radosnych piosenek. No i wszystko widać. Siedzenia nie mają oparć, ale za to jest mocny skos i z dalszych miejsc też świetnie widać.
   A przedstawienie? Cudo! Rewelacyjny pomysł i realizacja. Genialna w swej prostocie scenografia Ewy Pietrzyk. Do tego muzyka Piotra Nazaruka i piosenka, która długo nie mogła nas opuścić:
"A Koziołek wziął tobołek
I wędruje biedaczysko
Po szerokim szukać świecie
Tego co jest bardzo blisko".
  Aktorzy - na czele z Radosławem Sadowskim, grającym tytułową rolę - dają z siebie wszystko. Wychodzą z siebie i stają obok. Mimo że przedstawienie grane jest od 2004 roku, nie wyczuwamy zmęczenia, znużenia. Żadnej chałtury. Dorośli też dają się porwać.
   Przedstawienie jest przemyślane i świetnie przygotowane dla dzieci. Tych młodszych - trzylatków - też. Nie ma dłużyzn. Jest sporo gagów. Jak refren towarzyszy wspomniana piosenka śpiewana już potem przez też publiczność. No i przerywniki rozluźniająco-rozprostowujące kości dzieciaków jak np. przejazd straży pożarnej przez całą salę. Z prawdziwą sikawką pryskającą delikatnie wodą. Chyba nie było dzieciaka, który nie chciał zaliczyć tego mini Śmigusa-Dyngusa.
   A na koniec, gdy zamilkły już brawa dla aktorów, rozpłakał się Julek. Bo już koniec, "a ja chciałem jeszcze!".
    Dlatego już zarezerwowaliśmy bilety na premierową "Szklaną Górę" w listopadzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz