czwartek, 31 października 2019

Halloween

Jerzo imprezował w przedszkolu.








Janek i Julek pojechali w swoich nietoperzowych bluzach do szkoły, ale właściwą imprezę mieli mieć "w nocy", czyli po zachodzie Słońca.
Upiekłam dla nich paluchy wiedźmy.


Po szkole wrócili do domu. Zjedli ciepły posiłek. Ucharakteryzowali się. I przede wszystkim bardzo ciepło ubrali. Do plecaków spakowali pieczywo i kiełbaski na ognisko oraz termosy z herbatą. Wzięli latarki i świecące ozdoby.





Wyruszyliśmy na parking pod Dębowcem. Tam spotkaliśmy się z pozostałymi imprezowiczami: Zoją i Selą, Amelką, Filipem i Stasiem i ich rodzicami.


Dzieciaki poszły przodem. Właściwie pobiegły. U góry czekał już tata Seli i Zoi, który przygotował ognisko.
Były zabawy, bieganie, robienie mumii z rodziców, no i jedzenie strasznych pierniczków (trujących muchomorów, kościotrupów i duchów), paluchów wiedźmy, żelków wampirzych zębów, żelkowych oczu, krwistych jabłek, kiełbasek, pieczywa.













Ognisko, zimnisko i gwiazdy nad nami.
Takie Halloween to ja rozumiem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz