Nie było wyjścia. Musieliśmy świętować. Julek opowiadał, że mówili o tym święcie z panią Karoliną na angielskim.
Tak więc do przedszkola pojechali już przebrani.
Po powrocie piekliśmy - jak zwykle - paluchy czarownicy. Były też duchy z bananów. Straszenie się nawzajem. I na koniec przedstawienie z pluszowym pająkiem w roli głównej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz