Wizyta w NOSPR była naszym (rodziców) marzeniem. Filharmonię katowicką i NFM we Wrocławiu mamy zaliczone. Polowaliśmy na imprezę dla dzieciaków w NOSPR od dawna. No i stał się cud.
Cud, bo każdy, kto usiłował kiedykolwiek kupić bilety do NOSPR na cokolwiek wie, że trzeba mieć mnóstwo szczęścia, żeby się załapać. Świetne koncerty, niewysokie ceny biletów i milion zainteresowanych.
Cud, bo 2. listopada w newsletterze NOSPR zaprosił na darmowy koncert dla dzieci. Wejściówki do odbioru w Katowicach. Jakieś 60 km od nas. Zadzwoniłam i się udało! Nie tyko były jeszcze miejsca (w jednym z ostatnich rzędów, więc końcóweczka), ale jeszcze litościwa i przesympatyczna Pani Kasjerka te bilety dla nas zachowała*. Nawet nie za piękne oczy, bo to nie była video rozmowa.
No i pojechaliśmy.
Przed NOSPR jest ogromny bezpłatny parking. Są miejsca dla inwalidów i dla rodzin z dziećmi. Zaparkowaliśmy bez problemów.
Wrażenie robi już sam budynek i jego otoczenie. Pooglądalibyśmy dokładniej, gdyby nie padający deszcz.
Wnętrze jest piękne. Przestrzenne, ale przytulne. Sali głównej nie widzieliśmy. Nasz koncert miał się odbyć w sali kameralnej. Przy każdej z sal jest szatnia. Wszędzie przemiła obsługa. W budynku jest też bardzo ciepło. Chłopcy szybko wyskoczyli ze sweterków.
Ponieważ byliśmy dużo wcześniej - żeby odebrać bilety - mieliśmy czas na piknik. W budynku znajduje się restauracja. Była pełniusieńka. Na szczęście mieliśmy własny prowiant.
Chłopcy się posilili, wysikali (toalety czyściutkie i ładne). A wiadomo, najedzone i wysikane dzieci = spokojny koncert. Mogliśmy zajmować miejsca.
Sala kameralna rzeczywiście jest niewielka, ale zaprojektowana z głową. Ma świetną akustykę. Mimo że siedzieliśmy wysoko, daleko od sceny, chłopcy wszystko widzieli i świetnie słyszeli. Oni też byli słyszalni na scenie - odpowiadali na pytania zadawane przez prowadzącą.
Koncert - mimo że darmowy - przygotowany z sercem i rozumem. Występy artystów (żadnej chałtury!) przerywały krótkie opowieści, a właściwie rozmowy prowadzącej z dziećmi. Prezentowane były najważniejsze, najciekawsze instrumenty. Dzieciaki przeniosły się wraz z trio akordeonistów Symetrio na Bałkany i do Finlandii. Hiszpańskie melodie i taniec flamenco poznały dzięki Flamenco Project i Sonos Kwartet. Tańczyła, klaskała i grała na kastanietach pani Anna Patkiewicz.
A na koniec, po wyjściu z sali, czekała na dzieci niespodzianka od sponsora, czyli od firmy TAURON: lizaki od "plawidziwych byczków", baloniki i pudełka z pluszowymi byczkami, kredkami, kolorowankami, opaskami bezpieczeństwa i magnesikami. Słowem - cuda, a dzieciaki dodatkowo zachwycone.
Po wyjściu: kolejna atrakcja! "Noc" i podświetlona fontanna.
Chłopcy zadeklarowali, że na kolejny koncert chętnie pojadą. Nawet bez prezentów.
*Niczego nieświadomo uchroniła się przed zjedzeniem przez myszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz